Over The World
Tereny => Łąka => Wątek zaczęty przez: Karo w Lipiec 19, 2014, 21:30:01
-
Nazywa się tak, ponieważ często siedzą tu młode, i ludzi, i zwierząt.
-
Wsunęła się na łąkę. Rozejrzała się. Położyła się na trawie, patrząc w gwiazdy.
-
Wszedłem oglądając się za siebie i sprawdzając czy NiYu idzie. Podkradłem się po cichu do siostry i skoczyłem na nią.
-
Zrzuciła swego baaaaaaardzo ciężkiego brata. W międzyczasie zmieniła się w wilka. Podniosła się.
-
Wbiegłem sobie truchcikiem. Nawet woda cieknąca z włosów jakoś mi nie przeszkadzała. Stanąłem koło Haru, przyglądając się najpierw jemu, a potem Karo.
-Co robisz? - skierowałem pytanie do wilczycy.
-
- Wydzieram się na brata - machnęła ogonem. Stanęła wyprostowana naprzeciw Haru.
-
Zaśmiałem się. Obróciłem się i spojrzałem na chłopaka. Ugryzłem siostrę w ucho.
-
Warknęła i rzuciła się na brata. Przygniotła go do ziemi i machnęła ogonem.
-
Zaśmiałem się, przyglądając się rodzeństwu.
-Jesteście na swój sposób uroczy! - stwierdziłem. Nie wiedziałem jednak, czy dołączenie się do ich zabawy byłoby dla mnie bezpieczne... w końcu to jednak wilki, nie? Olać to! Podszedłem do Karo i Haru, kucnąłem, po czym pogłaskałem ich oboje.
-
Zacząłem gryźć jej łapę, obśliniając ją całą. Wydałem odgłos jakby mruczenia gdy chłopak mnie głaskał.
-
- Fuuu, jesteś obleśny - jęknęła, odskakując od brata. Zmieniła się ponownie w człowieka. Spojrzała z zażenowaniem na basiora.
-
Zaśmiałem się, sam nie wiedząc, czy z Haru czy z reakcji Karo. Popatrzyłem na dziewczynę. W sumie ładna. Wstałem i podszedłem do niej. Miałem wrażenie, że zapomniała o wszystkim, co się stało wcześniej, więc...
-Poznajesz mnie? - spytałem, przyglądając się jej. To chyba nie jest to samo szczenię...
-
Przyjrzała się chłopakowi. No, coś w jej głowie jarzyło, jednak nie wie co.
- Taaak, chyba tak - mruknęła.
-
Zaśmiałem się miło.
-Chyba nie na tyle, by pamiętać moje imię. Tak więc, nazywam się Nishinoya Yuu. Miło mi cię poznać, Karo! - przedstawiłem się i tradycyjnie się ukłoniłem. Po chwili znów się wyprostowałem i z delikatniejszym już uśmiechem popatrzyłem jej w oczy. (te, jesteś ode mnie wyższa?)
-
Skinęła głową. Położyła się na trawie (uznajmy, że siedziała xD). Przymknęła oczy.
No tak w sumie.. to nwm, bo ona chyba jako człowiek ma jakieś 15 latek, ale jest niska xD.
-
Przeszedłem obok niej tak, że teraz stałem koło jej głowy. Kucnąłem i popatrzyłem na nią. Woda z moich włosów kapała jej na twarz, choć ja tego nie zauważyłem.
-A więc jesteś siostrą Haru, taak?
-
- Niestety - mruknęła takim tonem, jakby jęczała.
-
Zaśmiałem się z jej reakcji, po czym siadłem sobie po turecku, dalej się nad nią pochylając.
-Opowiesz mi co nieco o sobie? Co lubisz robić?
-
- Czuję się, jakbyś mnie przesłuchiwał czy coś. No to.. (lubię placki xD) nie mam szczególnych zainteresowań. Tyle co patrzeć w niebo i takie tam - mruknęła.
-
-W takim razie wybacz, że ci zasłaniam. - odsunąłem się trochę, po czym położyłem się obok niej.
-Tamtego nie przesłuchuję, bo znając moje szczęście to się do mnie wprowadzi. - zaśmiałem się.
-A ja lubię grać w siatkówkę! - dodałem po chwili z uśmiechem.
-
Tak szczerze - nie słuchała go. Myślami była zupełnie gdzieś indziej. Zastanawiała się, co z Ianem.
-
Zauważyłem, że ona chyba ma mnie gdzieś... więc się zamknąłem i popatrzyłem w niebo. Zacząłem spokojniej oddychać, mając nadzieję, że się nie przeziębię. W sumie jest chłodno.
-
Przeciągnęła się. Już ranek? Oh, jeszcze rosa. Jęknęła i zmieniła się w wilka.
-
Widząc, że NiYu "zajął" się moją siostrą wstałem i odszedłem kawałek włażąc na jakieś drzewo. Zamieniłem się w człowieka(a czo inny nie będę xD A poza tym. Wilk na drzewie? :0) i siedziałem skulony na gałęzi. Nie odezwałem się, tylko obserwowałem ich z daleka "przeszywając" zielonymi ślepiami.
-
Nie wiem, kiedy zasnąłem, jednak słońce nie było na tyle łaskawe, by mnie obudzić.
-
Patrzyłem na nich w skupieniu. Po chwili zacząłem bawić się materią drzewa obok mojego. Drzewo znikło i pojawiło się między waderą, a człowiekiem.
-
Warknęła, spoglądając na brata. Zmieniła się w ptaka, wleciała na gałąź, następnie zmieniła się w człowieka i moooooocno przytuliła swojego braciszka.
- A wiesz, że ja Cię kocham, stary, śmierdzący kapciu? - zaśmiała się, puszczając go.
-
-Czego chcesz?-powiedziałem patrząc na nią jak na chorą. Poprawiłem grzywkę i czekałem na odpowiedź.
-
- No nic. Czy nigdy nie mogę powiedzieć swemu kochanemu braciszkowi, jaki jest super, fajny i w ogóle?
-
-Nie?-powiedziałem i postukałem ją w głowę.
-
- O fak ju - powiedziała i strąciła go z drzewa.
-
-Menda-powiedziałem lądując jakimś cudem na nogi. Wyprostowałem się i spojrzałem na siostrę. Złapałem ją za kostki i ściągnąłem z drzewa, łapiąc ją.
-
Zaśmiała się, patrząc na brata.
- Oj dobra, nie nazywaj mnie tak.
-
-Ty w ogóle coś jesz? Ważysz prawie tyle co nic-powiedziałem lekko ją podrzucając w rękach.
-
- Jeszcze jak powiesz, że mam tasiemca, to będzie super - przewróciła oczami. - Nie wiem. Dawno nie jadłam, czasu nie mam.
-
-Ok! Masz tasiemca-zaśmiałem się.-Nie masz czasu? Boże jak dziecko! Zacznę Cię karmić może jeszcze, co?
-
- Aż tak to nie, dzięki - mruknęła.
-
-To zacznij normalnie jeść-powiedziałem, spojrzałem na nią uważnie "przeszywając" ją ślepiami.-Obiecaj!
_______________________
A tu nagle Ian wbija XD I taki: Karo! Co tu robisz?
HAhahah
-
Chciałem wbić, ale żeby poplumkać (pogadać, się znaczy ::) Mój prywatny język xD) xD
-
_________________
Hahah XD
-
To jak? Plumkamy? xD
-
- A bo co mi zrobisz?
-
-Będę Cię karmił jak dziecko-powiedziałem poważnie.
______________________
No chodź! Poplumkamy C: HAhaha
-
- Zapomnij - uśmiechnęła się.
-
-Ha...Nie. To będę Cię karmił jak małe dziecko. Zobaczysz.-powiedziałem.
-
- Zapomnij.
-
-Nie-powiedziałem
-
- Nie to znaczy nie.
Spadam ;-; Bd wieczorkiem.
-
-Masz upartego brata i nic tego nie zmieni. Ja zostaję przy swoim.-powiedziałem
____________________
Pap
-
Wdreptałem. Za mną jak cień podążał Gareth, który najwyraźniej uparł się, by mnie non stop irytować. Przetruchtałem przez polanę i wywaliłem się celowo pod jakimś drzewem, nawet nie zauważając innych. Gareth, naturellement, wskoczył na to samo drzewo pod którym leżałem, machając radośnie czarno-białym ogonem.
-
Spojrzałem na Iana. Wyszczerzyłem się u uśmiechu.
-
Sen w końcu łaskawie się skończył. Niemrawo otworzyłem oczy, nie wiedząc, gdzie jestem. Zwłaszcza że teraz spałem sobie pod jakimś drzewem. Podniosłem się na rękach, po chwili łapią się za bolącą od nadmiaru snu głowę. Potrząsnąłem nią i rozejrzałem się wokół, ignorując trawę i liście we włosach. Ziewnąłem, po czym wstałem i się przeciągnąłem. Podszedłem do Haru.
-Hej... Czemu mnie nie obudziłeś? Czuję się jak jakiś bezdomny... - stwierdziłem, po czym się zaśmiałem.
-
-A po co? Miałem ochotę Cię utopić-powiedziałem szczerząc się. Odstawiłem w końcu siostrę. Co to za wygoda? Nie jestem tragarzem kurde! Potargałem włosy siostry.
-
- Pfyyy... i tak masz za bardzo kościste ręce. Siłownia by ci się przydała, misiek - uśmiechnęła się, głaskając brata po głowie.
-
Zaśmiałem się, przypominając sobie swoją starszą siostrę. Też zawsze się z nią droczyłem.
-Ja chyba będę szedł do domu, trzeba się porządnie umyć i w ogóle...
-
Moja mina wyglądała jak -.-''.
-Wilk na siłowni? Śmieszne-powiedziałem i westchnąłem. Spojrzałem na NiYu z wyszczerzem mówiącym "TO JA Z TOBĄ!"
-
- Przecież umiesz się zmieniać w człowieka - przewróciła oczami. - Ewentualnie, zmienić się w człowieka z bicepsami.
Zmieniła się w wilka. Przeciągnęła się. Podeszła do Yuu i otarła się o jego nogi.
-
-Eheehe rzadko to robię.-powiedziałem i burknąłem pod nosem *ciota*. Podeszłem do karo i zacząłem ją drapać po łebku, jak to nabierałem zwyczaju.
-
Odwzajemniłem wyszczerz, by po chwili skierować go też do Karo. Pogłaskałem ją, dość czule ją pieszcząc.
-Jeśli chcecie, to mogę was ze sobą wziąć! - zaproponowałem szczęśliwy, że będę mieć co najmniej jednego gościa w nowym mieszkaniu.
-
-Ją też?-spytałem i jęknąłem.-Uważaj bo Ci rękę oślini-powiedziałem poważnie by po chwili się roześmiać.
-
Machnęła ogonem.
- Wiesz, chyba zostanę. Mam coś do załatwienia, ewentualnie później dojdę.
-
Zaśmiałem się.
-Jasne! - uśmiechnąłem się do niej, po czym zacząłem zmierzać w kierunku miasta, co chwilę patrząc na Haru. (wyszedłem)
-
-Kocham Cię siostra-powiedziałem. Pogłaskałem ją i wyszedłem.
-
Otrzepałem się, w końcu zauważając inne wilki/ ludzi.
Khep no, przecie wlazłem, żeby pogadać z wami, tylko nie chciałem was blokować, bo musiałem iść ;^; Fretoty, uciekli ;-;
-
____________________
Haha wejdź PRZEZ OKNO XDD
-
Przeciągnęła się. Spojrzała w stronę Iana. Przywarła do ziemi i zaczęła się skradać.
IAAAAAAAAAAAAAAN, wbij na fb ;-;
-
Ziewnąłem. Nie zauważyłem Karo. Gareth najwyraźniej tak. Uśmiechnął się wrednie i pochylił nisko łeb, patrząc na mnie.
- Uważaj, stary, poczwarka na trzeciej... - syknął. Zignorowałem go, nie odwracając głowy.
Okieu ;-;
Okno? Nie, otynkować xD
-
Spojrzała na Gareth'a wzrokiem, który mógłby zabić, gdyby ona miała taką moc. Przewróciła oczami i jakoś rzuciła kamieniem w niego, wywalając język. Podniosła się.
- Hej, Ian.
-
Gareth zaśmiał się tylko. Podskoczyłbym, gdyby nie to, że leżałem. Zerknąłem na Karo.
- Siemczysz.
-
- Co tam? - przewróciła oczami. Zignorowała Gareth'a.
-
- Oprócz tego - kiwnąłem łbem w stronę Garetha, który wciąż się krztusił ze śmiechu. - Jest spoko.
-
- Walnij go czasem, czy coś - mruknęła.
-
Gareth spadł z drzewa, zanosząc się cichym chichotem.
- Sorry, głupawka... - usłyszałem z głębi jakiś krzaków. Przewróciłem oczami.
- Chyba lepiej nie... - mruknąłem.
-
- Się boisz. Ewentualnie, zmień się w człowieka i weź go na rączki, a potem zrzuć brutalnie, jak mnie Haru - jęknęła, przypominając sobie jak zrzucił ją z drzewa.
-
- Na pewno bym go uniósł. - parsknąłem. - Młodszy, ale wyższy. - Zerknąłem na Garetha, który wygrzebał się z zarośli i usiadł obok mnie. - Ale zawsze szczuplejszy... - mruknąłem z niejakim triumfem. - A co tam u cb?
-
__________________
Ale złapał ;-;
I TO TY HARU ZRZUCIŁAŚ! Haru ściągnął XD
-
- Nic.. takiego - mruknęła. - W sumie, chyba muszę lecieć, obiecałam komuś, że przyjdę.
Liznęła lekko basiora po pysku i wybiegła.
Oj cicho, Karo lubi zmyślać. xD
-
- Eść. - walnąłem Garetha łokciem i znów ruszyłem pod 'moje' drzewo. Mgliście zastanowiłem się, co porabia moje rodzeństwo. Pół-demon przeciągnął się. Machnął ogonem, zwalając mnie z łap, po czym zaśmiał się i zwiał (nie wyszedł ;-;). Warknałem tylko za nim, zbierając kości z ziemi.
-
Otrzepałem się, uspokajając się nieco. Ziewnąłem, po czym o mało nie połknąłem języka, słysząc za sobą demoniczny chichot Garetha.
-
Spojrzałem spod byka na Gareth'a i wyszedłem. Wyszczerzył się w uśmiechu, wybiegając truchtem za mną.
-
Elizabeth cichym i spokojnym krokiem wsunęła się na tereny łąki z zamiarem sfotografowania kilku zwierząt. Znalazła odpowiednie miejsce, w którym mogłaby przystanąć. Przygotowała aparat, a następnie rozejrzała się. Na drzewie nieopodal znajdowało się niewielkie gniazdo wróbli. Beth zaczęła cykać zdjęcia.
-
Od kilku godzin włóczyłem się bez celu po okolicznych terenach. Moja agentka, Kate, jak zwykle zostawiła mi auto ze wszystkimi moimi gratami i bez pożegnania wsiadła w samolot razem z całą resztą moich tak zwanych "przyjaciół", ale przedtem dokładnie mi wyjaśniła na kiedy i gdzie tak właściwie mam się stawić z całym moim dobytkiem w postaci kilkunastu instrumentów rozrzuconych niedbale w jej Chryslerze - ponieważ tylko ona zawsze znała cały plan i praktycznie nigdy nie widziała sensu w dzieleniu się nim ze mną. Co w sumie popierałem, znając moją pamięć.
Także teraz zamyślony, wiedząc, że mam sporo czasu zanim ponownie będę musiał ruszyć w trasę, przemierzałem szybkim truchtem las w postaci wilka, dopóki wiatr się nie zmienił, przynosząc mi wiadomość o pobliskiej polanie. Niewiele się nad tym zastanawiając, ruszyłem w tamtym kierunku, aby już po chwili stanąć na niewielkiej górce i wpatrzyć się prosto w słońce.
-
Po zrobieniu miliarda (no dobra, nie przesadzajmy) - około 20-30 zdjęć Eliza rozejrzała się po okolicy w poszukiwaniu czegoś innego do sfotografowania. W końcu nie samymi zdjęciami ptaków człowiek żyje, nie? Po krótkiej chwili rozglądania się zauważyła posturę czegoś jakby... wilka? Ciężko jej było stwierdzić, to "coś" stało tak bardzo przy słońcu że nie była w stanie stwierdzić co to było. Uznała, że podejdzie i sprawdzi, w końcu - stworzenie nie stoi na dwóch nogach więc to nie będzie człowiek, więc nie będzie narażona na ewentualną rozmowę. Nie chcąc też za bardzo zbliżać się do tego czegoś przemieściła się trochę w lewo, tak by słońce nie przeszkadzało jej w robieniu zdjęć. Stanęła nieruchomo i zaczęła robić zdjęcia.
-
Stałem w miejscu, jak zahipnotyzowany gapiąc się wciąż prosto w słońce bez mrugania. Starałem się nie ruszać i wyciszyć, aby móc w pełni skoncentrować się na otaczającej mnie przyrodzie, z którą tak bardzo zżyty byłem, szczególnie gdy przybierałem moją wilczą postać. Nie znajdowałem się teraz co prawda w Mrocznej Puszczy i nie miałem już nad czym czuwać, ale w żadnym stopniu nie przeszkadzało mi to w próbie połączenia się z tym, o co dbałem od zawsze i co od równie długiego czasu było mi jedynym towarzyszem przez długie trzy miesiące w ciągu każdego roku spędzanego w Kompleksie Imindel. Teraz, gdy moje rodzeństwo odmówiło dalszego wykonywania swoich obowiązków, i ja postanowiłem oddalić się nieco i zająć się własnymi sprawami, nieco obejrzeć świat, można by rzec. Stałem zatem dalej, jedynie uśmiechnąłem się w duchu, słysząc jak w odpowiedzi na moją wiosenną aurę ptaki zaczynają kwilić, a rośliny wokół mnie wyciągają liście i pędy w moim kierunku. No, to właśnie lubiłem. Wiosna, okazjonalnie lato. A nie zima. Moim skromnym zdaniem całą zimę powinno się spędzać w krajach, gdzie nie ma jej wcale, ale niestety mojego skromnego zdania zazwyczaj nikt nie chce słuchać.
Myśląc dalej tym tokiem, posadziłem tylko bezwiędnie mój puszysty w tej chwili tyłek na ziemi, aby za chwilę wyprostować się na tylnych łapach na całą wysokość moich teraz-już-ludzkich 187 centymetrów. Zanim zrobiłem cokolwiek innego oczywiście musiałem sprawdzić dłonią, czy aby na pewno moje włosy układają się tak, jak należy, a następnie z miną surowej guwernantki oparłem ręce na biodrach i ponownie wpatrzyłem się w słońce wzrokiem bazyliszka, ani myśląc zrobić cokolwiek nieco bardziej pożytecznego niż kontemplowanie przyrody wokół mnie.
-
W trakcie robienia zdjęć Beth zobaczyła coś... dziwnego? Nie mogąc stwierdzić co się właśnie stało Eliza przejrzała zrobione zdjęcia w aparacie. Jakim cudem na miejscu wilka pojawił się... człowiek? To jest niemożliwe. Co chwilę przerzucała jedno zdjęcie na drugie. Jest wilk, jest człowiek, wilk, człowiek, wilk, człowiek. Ale... KIEDY? Przecież ona stała tam ciągle i cały czas robiła zdjęcia. To jest... dziwne. Starając się zrozumieć co się stało przez kolejne kilka minut przeglądała zdjęcia.
-
Całkowicie nieświadomy tego, co się działo kilkanaście metrów za mną, potoczyłem wzrokiem po małej polance wokół mnie jak król po swoich włościach. Nie żebym kiedykolwiek był właścicielem chociażby ogródka o wymiarach 2x2, ale tym nie zamierzałem sobie zaprzątać głowy. Jak zresztą i tym, że w żadnej mierze ta polana nie należy do mnie i raczej nigdy nie będzie, choćbym był ostatnim człowiekiem na ziemi. Tej ziemi, oczywiście, ponieważ o ile mi było wiadomo, bywałem i na takich, na których rzeczywiście byłem jedyną żyjącą istotą. A przynajmniej tak twierdziła moja starsza siostra, Winter Lord, ale mocno i uparcie trzymałem się przekonania, że jak czegoś nie pamiętam, to tego nie było i kropka, koniec dyskusji. A każdy, kto mnie znał, wiedział, że jak ja się na coś uprę, to nie ma zmiłuj - przegadałbym bogów, byle mieć ostatnie słowo. Szkoda tylko, że mogła mieć rację - co przyznawałem z niechęcią wielką niczym niezmierzony ocean - ponieważ po moim wypadku część wspomnień zdołała mi zbiec i nijak, ni groźbą, ni prośbą, nie udało mi się ich przekonać, aby powróciły. Co nie znaczyło, że nie będę dalej próbował, oczywiście. Z determinacją malującą się w czarnych oczach znów posłałem słońcu spojrzenie spod byka, jakby to była jego wina, po czym zacząłem tykać nogą jakiś chwast, który pięć sekund temu wyrósł tuż obok mnie i teraz gładził liściem mojego wojskowego buta.
-
Podczas przeglądania zdjęć nie wywnioskowała nic co mogłoby ją nakierować na rozwiązanie całej tej sytuacji. Uznała, że zrobi jeszcze kilka dodatkowych fotografii, później w domu je wywoła i wtedy będzie się zastanawiać jak gdzie i kiedy zniknął wilk. Ale coś tu jeszcze było nie tak. Czemu w miejscu, w którym stał mężczyzna bez powodu zaczęły rosnąć rośliny w zastraszająco szybkim tempie? Co tu się działo?
-
Nuda. Nuuuda. Nic się nie działo. Nic. Absolutnie nic. Gotów już byłem zacząć się kłócić z nachalnym chwastem, ale zamiast tego westchnąłem tylko ciężko i zaryłem czubkiem buta w ziemię, jakby od tego zależało moje życie. Może zresztą zależało, nie mnie oceniać. Tak czy inaczej, zaczynało mi się nudzić coraz bardziej, więc aby nie zacząć wypisywać dziwnych wiadomości do przyjaciół rozsianych po różnych światach, postanowiłem skupić się na tych, których miejsce pobytu na tej ziemi znałem na jakieś 98%. Byłem pewien, że Alice mówiła mi, że jej siostra przebywała tu niegdyś (ale co tu robiła, to już nie łaska powiedzieć), a więc można było z tego wywnioskować, że mają tu w mieście bar. A jak mają bar, to tylko taki, gdzie Alex Saudare opróżnia regularnie wszystkie półki z alkoholem i z całą pewnością znajduje się tam przez większość czasu. Nie miałem co robić, nudziło mi się, a dwa chwasty obok mnie pokłóciły się między sobą o moją luźno zwisającą sznurówkę, więc stwierdziłem, że zbliża się już pora, aby się powoli wymiksować z tego interesu.
-
Gdzieś w okolicy rozbrzmiał skrzekliwy, niemal histeryczny śmiech, i na łąkę wtarabaniły się, potykając o własne nogi i podtrzymując siebie nawzajem, dwie kobiety. Alex paplała coś niezrozumiale, na wpół do swojej towarzyszki, na wpół do swoich butów, wymachując przy tym dziko rękami.
-No i on wtedy mówi... "ale ty jesteś monocho...mono...chromo...momatyczna", a ja na to... "a ty głupi, więc i tak wygrałam"...
-
- Właśnie tak.. T-taak! - potakiwała koleżance, wyłapując właściwie dopiero co drugie zdanie.
Potknęła się po raz kolejny, po czym stanęła jak w ryta. Wyciągnęła rękę, żeby zatrzymać Alex.
- Ty-yy, patcz.. - syknęła z przejęciem - to na pewno... Ten zoczony ssmok.
Po czym popchnięta swym instynktem skąpej poławiaczki jaszczurek ruszyła w kierunku wypatrzonej osoby. W takim tempie, że nawet mogłaby ujść za trzeźwą.
Stanęła przed kobietą, a właściwie przed jej obiektywem, przyglądając się z uwagą.
-
W skupieniu robiła zdjęcia postaci stojącej na wzniesieniu, kiedy nagle... Zaraz, co przed jej obiektywem robi jakaś twarz? To nie mógł być ten facet, bo on ciągle tam stał, więc... kto? Zrobiła nieśmiały krok w tył, puszczając delikatnie aparat, który po chwili zawisł na jej szyi. Spojrzała na osobę, która pojawiła się przed Beth. Pijana, aż ciekawe jakim cudem jeszcze trzyma się na nogach. Dobra. Czas odejść, byleby szybko. Eliza zasunęła plecak, wycofała się ostrożnie po czym biegiem ruszyła w drugą stronę, chowając się za krzakiem, który był w pewnej odległości od miejsca całego zajścia.
-
-Tssso...Wha...? Dzie...? - wymamrotała Alex, zatrzymując się jak wryta i rozglądając się nieprzytomnie. Jej nowa przyjaciółka zdążyła już zniknąć jej sprzed oczu. Alex pozwoliła swojemu instynktowi przejąć stery i zaczęła węszyć. Silny zapach alkoholu poprowadził ją zygzakowatą linią w stronę jakichś krzaków, w których siedział...
-Zboczony smok? - wybełkotała, mrugnęła tępo, po czym puściła się chwiejnym biegiem w stronę Meksyk. -Daawaaaaj! Łaaap gooo...!
-
Przez dłuższą chwilę gapiłem się bezmyślnie przed siebie, dopóki nie doleciał do mnie cichy dźwięk gdzieś z drugiej strony polany. Zerknąłem w dół, marszcząc brwi, ale nawet pomimo tego, że stałem na niewielkim wzgórzu, nie widziałem co działo się w zaroślach dobrych kilka metrów dalej. Ewidentnie słyszałem czyjeś głosy - choć równie dobrze mogły to być porykiwania jeleni, nie słyszałem różnicy - coś także szeleściło w odległych krzakach i przez moment byłem nawet pewien, że zwęszyłem nikły zapach alkoholu, ale kiedy po dłuższej chwili wpatrywania się w ścianę drzew nie zauważyłem niczego nadzwyczajnego, po prostu wzruszyłem ramionami na te dziwne, poupijane jelenie, które darły się gdzieś w krzakach i olałem to, postanawiając w istocie zajrzeć do baru w poszukiwaniu ciekawszego pijanego jelenia - to jest, oczywiście, Alex. Idąc tym tropem, nawet nie zauważyłem, kiedy zjechałem na butach ze wzgórka, poślizgnąwszy się na żabie, i podreptałem ochoczo w kierunku, w którym miałem mgliste wrażenie, że znajdował się bar.
-
-Huh...? - zdziwiła się Meksyk, kiedy obiekt jej polowania nagle dał dyla. Jak. Śmiała.
Pilnując, by nie stracić równowagi, puściła się w pogoń za 'zboczonym smokiem', starając się przy okazji nie wpaść w coraz gęściej rosnące krzaki i zarośla. Zignorowała nawet fakt, że Alex została gdzieś w tyle.
-
Widząc, że osoba w dość mocnym upojeniu alkoholowym dalej za nią podąża (nie wiadomo czemu) zmieniła kierunek, odbiła w prawo, potem w lewo, a kiedy uznała, że jest w bezpiecznej odległości uciekła z łąki, kierując się w stronę miasta.
-
Alex, rozpędzając się niczym pijana, miniaturowa lokomotywa, przebiegła zygzakiem obok Meksyk, porywając ją ze sobą, podążając za - a przynajmniej tak się jej wydawało - zboczonym smokiem w kierunku miasta. Okazało się, iż był to inny kierunek niż obrał owy "smok", jednak Alex o tym nie wiedziała.