Over The World
Tereny => Pustynia => Wątek zaczęty przez: Karo w Lipiec 19, 2014, 21:40:51
-
Piasek tu, piasek tam, wszędzie piaski, czy tego chcesz czy nie.
-
Wleciałem. Stanąłem, zmieniając postać na swoją prawdziwą, smoczą. Zwinąłem się na piasku, zmieniając jego kolor, ale tylko wokół mnie, na biały.
-
- The sea wants to kiss the golden shore
The sunlight warms your skin
All the beauty that's been lost before
Wants to find us again
I can't fight you any more
It's you I'm fighting for
The sea throws rocks together but time
Leaves us polished stones
We can't fall any further if
We can't feel ordinary love
And we cannot reach any higher
If we can't deal with ordinary love
Birds fly high in the summer sky
And rest on the breeze
The same wind will take care of you and I
We build our house in the trees
Your heart is on my sleeve
Did you put it there with a magic marker?
For years I would believe
That the world couldn't wash it away
Cause we can't fall any further if
We can't feel ordinary love
And we can not reach any higher
If we can't deal with ordinary love
Are we tough enough
For ordinary love?
We can't fall any further if
We can't feel ordinary love
And we cannot reach any higher
If we can't deal with ordinary love
We can't fall any further if
We can't feel ordinary love
And we cannot reach any higher
If we can't deal with ordinary love - zanuciłem cicho, siadając na białym piasku. Gdy skończyłem, ze zdumieniem dostrzegłem leżące przede mną dwa fenki, kolczastą ropuchę i kilka pustynnych jaszczurek. Po jakimś czasie wpartywania się w siebie nawzajem rozpierzchły się. Została przede mną tylko biała samica lisa pustynnego, którą ledwo odróżniałem od zmienionego przeze mnie piasku. Podeszła bliżej, a na jej łepku, grzbiecie i łapach pojawiły się świetliste niebieskie wzory. Uśmiechnąłem się szeroko, rozpoznając ją.
- Kirah... Jakże miło cię spotkać. Skąd się tu wzięłaś?
- To samo pytanie można zadać tobie. - uśmiechnęła się. - Kolejne trzy lata? Poprzednie miejsce ci się znudziło?
- Poprzednio byłem... - zawachałem się. - Nieważne. Opowiadaj o sobie. Dawno cię nie widzieliśmy, Lyima też.
- Lyim... - skrzywiła się. Ja również. Ten wiecznie rozgadany lis wszystkim działał na nerwy. - No więc tak... Znalazłam sobie partnera... Nazywa się Mort... Jak sam widzisz, on został... A ja jestem tu. - westchnęła. - Znowu trzeba było uciekać, nie wiem, czy on żyje.
- Nadzieeeja... - mruknąłem. - Miej nadzieję, że żyje, a jakby co, zawsze mogę ci pomóc go szukać.
- Tak, nie każdy ma smoczy węch i magię. - uśmiechnęła się Kirah.
- Akurat magia na niewiele się tu zda... - westchnąłem.
- Dobra, Sirfalasie, lecę. - pomachała mi łapą. Zasalutowałem jej ogonem, a ona zniknęła mi z oczu.
-
Wziąłem głęboki oddech. Wnętrze mojego pyska rozjarzyło się na niebiesko, tak samo oczy, końce 'rogów' i obrzeża kołnierzy z obu stron głowy. Zadarłem łeb do góry, unosząc się na tylnich nogach i zionąłem w niebo błyskawicą. Niebieskie światło przygasło, a w końcu całkiem znikło. Jeszcze przez chwilę czekałem z łbem uniesionym do góry i wzrokiem wlepionym w niebo, po czym otworzyłem pysk i złapałem coś, co spadło z góry, ciągnąc za sobą smugę dymu. Falistym ruchem mięśni gardła przełknąłem przysmażoną kuropatewkę pustynną, przeciągnąłem się i po chwili wyleciałem.
-
Wbiegłem truchtem. Miałem nadzieję, że chociaż teraz Gareth odpuści sobie śledzenie mnie, ze względu na gorąc i swoją ciemną sierść, ale najwyraźniej postanowił mnie pilnować. Usiadł naprzeciwko mnie, nic sobie nie robiąc ani z moich wściekłych spojrzeń, ani z upału. Z jego szkarłatnych oczu zaczęła kapać krew.
-
- Mówią na mnie niepoprawny,
zdarty, zabawny
stosunek do spraw ważnych
Dziś fejm zostawmy
W kotka i myszkę się nie bawmy
Nie mam czasu na bycie sławnym - zanuciła pod nosem, wchodząc na pustynię. Rozejrzała się. Szła przed siebie.
-
Strzeliłem focha i odwróciłem się tyłem do Gareth'a. Nie bardzo go to jednak obchodziło, nie ruszył się z miejsca, ale nawet nie zaczął się śmiać z mojej szczenięcej postawy. Odwróciłem łeb do tyłu, zaintrygowany i dostrzegłem, iż Gareth wpatruje się krwawiącymi oczami w Karo.
-
Nie miała pojęcia, że Ian z Gareth'em tu są. Machnęła ogonem i cały czas szła przed siebie. W pewnym momencie obok niej pojawił się Harry, jej kotołak. Zmienił się w człowieka i usiadł na ziemi. Spojrzał na Karo i przysunął ją koło niego. Zaczął ją głaskać. Ta mlasnęła z uśmiechem i położyła mu się na udach. Przymknęła oczy.
-
Gareth wyszczerzył się, pokazując wszystkie zęby w drwiącym uśmiechu.
- Ty, pacz! Karo cię zdradza. - zachichotał demonicznie. Przewróciłem oczami.
-
Nie słyszała nic. Fajne to było takie.. takie głaskanie, ot co. Machnęła parę razy ogonem.
-
- Promienie UV ci na mózg padły. - burknąłem. - Przecie to nie jest ta sama Karo. Tylko klon.
- Też tam byłem, hallo. - również przewrócił oczami, nadal lekko się uśmiechając. - Ciężko ci to zrozumieć, Ian, neh?
- Nie mów do mnie Ian. - skrzywiłem się. - Z twojego pyska to brzmi jak obelga.
-
Złocista wadera zmieniła się w dziewczynę. Uśmiechnęła się cicho i oparła głowę o ramię Harry'ego.
-
- To niby jak? - spytał Gareth. Czyżbym usłyszał nutę zirytowania w jego głosie?
- Nijak. 'Hej, ty' mi wystarczy. - zacząłem się zastanawiać, czy nie dało by się rzucić tym trzy-czwarte-demona w jakiś kaktus, ale patrząc na niego, doszedłem do wniosku, że nie. Nawet, pomimo tego, że było ode mnie sporo chudszy. Gareth zamienił się w ludzia i siadł przede mną po turecku. Zerknąłem na niego podejżliwie, ale nie zwracał na mnie uwagi. Nabrał w ręce garść piachu i dotąd go podgrzewał żywiołem ognia, aż utworzył z niego szklaną tabliczkę. Tym razem on wpatrywał się we mnie uparcie, dopóki nie odwróciłem wzroku. Zaczął coś na niej ryć wzrokiem. Zmarszczyłem brwi. Gareth odwrócił tabliczkę w moją stronę i uśmiechnął się szeroko. Z tego co mogłem się doczytać, pisało tam coś w rodzaju 'Inny'. Gareth miał zawijasowe pismo, którego nie szło odczytać.
-
Otworzyła oczy. Rozejrzała się. Dopiero teraz zauważyła Iana i Gareth'a. Jęknęła i zmieniła się w wilka. Zmiana w piasku nie miała znaczenia - i tak by rozpoznali. Harry również zmienił się w kotołaka. Zniknął. I dobrze. Przeciągnęła się i usiadła.
-
Wyrwałem Garethowi tabliczkę i rzuciłem w niego. Złapał ją i schował do jakiejś kieszeni, a potem przeczesał dłonią sterczące we wszystkie strony włosy.
-
Ziewnęła. Spojrzała w niebo. Podrapała się za uchem.
-
Spojrzałem na Karo, Gareth wlepił za to spojrzenie szkarłatnych oczu we mnie i padł do tyłu na piasek.
-
Westchnęła. Zaczęło jej się nudzić.
-
- Lepiej uważaj, bo ci się ten twój 'idealny' fryz zniszczy. - burknąłem do Gareth'a, przenosząc wzrok na niebo. Dobiegł mnie jego cichy śmiech.
-
Rozległ się szelest skrzydeł. Niedaleko od wilków pojawił się biały, jakby lekko świecący od środka basior.
-
Spojrzała na coś białego. Podniosła się i przekrzywiła łeb.
-
Zerknąłem na przybyłego równocześnie z Gareth'em.
-
Anioł spojrzał najpierw na Karo, potem na Iana. Światło się nasiliło, a anioł rozłożył powoli skrzydła.
-
Cały czas się paczyła na białego świecącego basiora.
-
Wstałem, Gareth również się podniósł.
-
-W jaskini są ranni. - odezwał się anioł. -Pomóżcie mi, proszę.
-
Podeszła do Iana.
-
-Ranni. - zaznaczył anioł. -Są mocno ranni.
-
Zerknąłem na Gareth'a.
- W jakiej jaskini? - spytałem. We łbie kłębiła mi się masa pytań, ale to nie był chyba odpowiedni czas, skoro ktoś był ranny. Tylko czemu ten gość nie poszedł po Syriusza?
-
-Z zewnątrz wygląda jak pałac. - Anioł zmarszczył brwi. -Jesteś demonem.
-
- Ian, to jasne, że chodzi o pałac Syriusza - prychnęła. - W tej okolicy to raczej tylko on ma pałac.
-
Gareth uniósł brew.
- E... Tak. Chodzi ci o pałac Syriusza tak? - wtryniłem się, zanim Gareth zdążył się odezwać, ale chyba nawet nie zamierzał. Odłożyłem pytania na później. - Juz lecę. Pójdziesz z nami?
-
Przewróciła oczami.
-
-Tak.
-
Wybiegłem, Gareth zamienił się w wilka i skoczył za mną.
-
Anioł zniknął.
-
Wzbiła się w powietrze i wyleciała za nimi.