Over The World
Tereny => Las => Wątek zaczęty przez: Karo w Lipiec 19, 2014, 21:28:48
-
Druga strona lasu, bardzo ciesząca się popularnością.
-
Weszła. Słyszała gadaninę ludzi, pewnie przyszli na grzyby. Rozejrzała się i machnęła ogonem. Zaczęła węszyć, może coś wyczuje. Bingo, jeleń jest 50 metrów od niej. Zaczęła się skradać, nisko ziemi. Może jej się uda go złapać.. Biegła. Widziała go. Skoczyła, jednak ten jej uciekł. Goniła go, w końcu po 10 minutach biegu złapała 'mięsko' i zabiła, cieszając japę. Zaczęła jeść.
-
Gdy zjadła, uśmiechnęła się lekko i machnęła ogonem. Kudły na pysku miała posklejane krwią. Wyszczerzyła się, takie coś to było nic dla niej. Wyszła.
-
Dotarł tutaj. Rozejrzał się dookoła i stwierdził, że to dość spokojna okolica. Był już od dawna w drodze, więc zatrzymał się na odpoczynek. Usiadł pod jakimś drzewem i po chwili już spał, ze zwieszoną głową.
-
Weszła. Rozejrzała się i zaczęła iść spokojnie przed siebie.
-
<śpi>
___
xD
-
Wyczuła jakiegoś człowieka. Zignorowała go.
-
<dalej śpi>
-
Zaczęło jej się nudzić. Podeszła do faceta i usiadła przed nim.
-
Wyczuł czyjąś obecność przez sen. Obudził się i podniósł głowę. Zobaczył przed sobą wilczycę.
-
Zamachała ogonem, widząc, że ten nie śpi.
-
Zmierzył ją wzrokiem. Złych zamiarów raczej nie ma. Guuud...
- Hej... - mruknął, trochę sennie. Nie zdążył się jeszcze za bardzo wyspać, po męczącej podróży.
-
- Hej - mruknęła, machając dalej ogonem.
-
- Nie zamiataj ziemi... - ziewnął.
-
Przewróciła oczami i przestała machać ogonem. Dziwny był. Jakiś takiś.. Karo bardzo zaintrygował ten facet.
-
// Ty mi tu Ezia nie podrywaj xD
Znów ziewnął. Założył na głowę kaptur.
-
//Nie podrywam xD. Tak tylko xD
- Karo jestem - mruknęła.
-
- Ezio - odparł krótko.
-
- Ładne imię - stwierdziła.
-
- Dzięki - przymknął oczy.
-
- Skąd jesteś? - spytała ciekawsko.
-
- A po co ci to wiedzieć? - mruknął, naciągając kaptur bardziej na oczy.
-
- Z ciekawości. Nie można nawet spytać?
-
- Sorka... Na drugie mam ostrożność... - mruknął, półprzytomnie.
-
- Ahh.. - przewróciła oczami.
-
Nic nie odpowiedział na to. Po chwili jednak dało się słyszeć, że jego oddech nieco zwolnił i się wyrównał.
-
- Wszystko ee.. z tobą dobrze?
-
Ocknął się.
- Że coo?...
___________
Przysnęło mu się xD
-
- Spytałam się, czy wszystko dobrze - mlasnęła.
-
- Uhmm... - mruknął tylko. Miało to oznaczać, że wszystko ok. Jak zwykle... Kulturą nie grzeszył.
-
Zmieniła się w człowieka. Przeciągnęła się i przejechała rękami po włosach.
-
Cicho westchnął. Nie... On tu sobie spokojnie nie pośpi...
-
Chwile pozniej zmienila sie ponownie w wilka i zaczela lezc przed siebie.
-
Mruknęła coś i wyszła.
-
Kiedy odeszła zamknął oczy i po chwili znów drzemał.
______
xD
-
Weszłam, nadal ze łzami w oczach. Usiadłam gdzieś pod drzewem, podciągając kolana pod brodę. Pozwoliłam sobie na rozklejenie się kompletne. Jejuś, jak ja dawno nie płakałam. Było późno i ciemno, a ja byłam śpiąca. Łzy utuliły mnie do snu, głębokiego, choć niespokojnego.
-
//Ezio, pisz mnie tu lepiej posta ;-; xD
-
// Ezio nie mieć weny ;-;
Obudził się. Nareszcie trochę odpoczął. Wstał i poszedł dalej, przed siebie. Daleko jednak nie uszedł, bo wyczuł czyjś zapach - ktoś tu niedawno był. Ruszył tropem owego "ktosia". Po niedługim czasie natknął się na jakąś dziewczynę śpiącą pod drzewem. Już miał odejść - dziewczyna nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia, czy coś - ale jego niezawodne przeczucie podpowiadało mu, żeby jednak poczekał. Tak też zrobił. Oparł się o pień drzewa, parę metrów od nieznajomej.
____________________________
Ezio będzie starym przyjacielem Winiego ^^
-
Spałam bardzo niespokojnie. Gdy usłyszałam jakieś odgłosy kroków, obudziłam się gwałtownie. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem. Rozglądałam się wokół, z oczami czerwonymi od łez. Po chwili uprzytomniłam sobie, co się stało i samotna łza - taka jak ja - popłynęła po moim policzku.
Już nieco trzeźwiej rozejrzałam się wokół, w końcu dostrzegając jakiegoś chłopaka. Początkowo poczułam się niepewnie, potem byłam zdezorientowana, a na końcu zebrał się we mnie gniew. Było widać każde uczucie w moich błękitnych oczach.
Przy mnie pojawił się mały strumyczek wody, ot tak. Co jakiś czas przybierał na sile, gdy tylko na myśli miałam to, co się stało z Winicjuszem. Starałam się jednak uspokoić, bo lepiej nie ryzykować powodzią.
-Kim jesteś? - spytałam, zachrypniętym, cichym głosem. Przyglądałam mu się, po chwili uprzytomniając sobie, że muszę być w opłakanym stanie, jednak aktualnie miałam to głęboko w nosie.
//A ja mam aż nadto weny ^^
Oki ^^
-
// Taaa... Na pewno Asasyna usłyszała... xD Oni chodzą ciszej, jak koty xD
Nie poruszył się z miejsca. Dalej stał, jak stał, przyglądając się dziewczynie. Domyślił się, że jest jakąś nimfą, czy kimś w tym rodzaju. Jakąś nimfą na dnie rozpaczy.
- Kiepsko wyglądasz - zagadnął od niechcenia, totalnie ignorując zadane sobie pytanie.
-
Przyglądałam mu się czujnym wzrokiem.
-Nie pytałam się ciebie, jak wyglądam - powiedziałam cicho, nadal zachrypniętym głosem. Oparłam się o pień drzewa i spojrzałam w górę. Głupie łzy.
-
Założył ręce i lekko podniósł głowę do góry. Po dłuższej chwili milczenia odezwał się.
- Ezio.
-
Spojrzałam na niego przez chwilę.
-Alycia - odrzekłam krótko i już się nie odezwałam. Spojrzałam w dół na strumyk, który płynął dość niespokojnie. Bawiłam się nim, zmieniając jego kształt, moc... Tak jak chciałam. Na jego powierzchni przez chwile pojawiła się sylwetka Winicjusza, jednak po chwili duża fala zalała całą podobiznę.
-
Zmarszył brwi, widząc na powierzchni wody znaną mu osobę. A może jednak mu się przywidziało? Może to był ktoś podobny?... W końcu nie widział go od dawna, mógł się zmienić. Zerknął uważnie na Alyss.
- Kto to był? - zapytał, chcąc się upewnić.
-
-Przyjaciel. Tak jakby... -odrzekłam, nie ogrywając wzroku z ziemi.
*Nie płacz nie płacz nie płacz nie płacz* - myślałam. Cholera, nic to nie dawało. *Ogarnij się w końcu, Alyss. Już.* - pomyślałam i na powierzchni wody pojawiło się to, co mnie zawsze uspokajało. Konie. Na powierzchni stworzyłam jednego, który pędził przed siebie, choć w miejscu. Niemal słyszałam jego rżenie. Przymknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że pędzę na jego grzbiecie, a wiatr rozwiewa mi włosy.
-
Przyjaciel?... Ciekawe... Czyżby Wini znalazł sobie laskę? No nieźle... Ale chyba się pokłócili, albo coś, bo inaczej pewnie by się nie mazgaiła.
- Co tam u Winicjusza? - właściwie był pewien, że to jego podobiznę widział. Przyglądał się teraz wodnemu rumakowi.
-
Zacisnęłam zęby i podniosłam wzrok, w którym błyskał gniew. W takich momentach to bez kija nie podchodź. Wzięłam głęboki wdech.
-Zwiedza. Odległe. Krainy. Bardzo. Odległe - odpowiedziałam powoli, z bólem w głosie i na nowo ze łzami w oczach. Koń znikł, tak samo jak mój chwilowy spokój. W zamian za to pojawiła się twarz człowieka, który posłał go w te "odległe krainy".
-
// Mina mniej-więcej, jak na avie //
Moment... On nie żyje?... Jako Asasyn coś wiedział o śmierci. O tym, jak ludzie ją nazywają również. Zresztą, to wcale nie tak trudno się domyślić. Ale, że on? Wini? Normalnie w głowie się nie mieści. Przyjrzał się uważnie twarzy na wodzie. Wiedział, kto to. Ciężko nie rozpoznać tak charakterystycznych mord, jakie posiadają tamci wojownicy.
I wszystko jasne...
- Chole*a... - mruknął.
-
Wzięłam głęboki oddech.
-Znałeś go? - w końcu podniosłam wzrok na Ezia.
//Wybacz, że krótko, ale za to pisze na bloga nareszcie ;-; xD
-
// Hjaaa... Ja znowu weny nie mam... ;___; ... Pisz, pisz! xD
Pokiwał głową, nie odzywając się. Czy go znał? Ba! Był jego najlepszym kumplem. Niezawodnym przyjacielem. Jedynym, na którym mógł polegać.
-
//Zaraz bd c:
Kiwnęłam w zamyśleniu głową. Zaczęłam pocierać rękami o ramiona, gdyż było mi zimno. Nadal bawiłam się wodą.
-
Niby nigdy nie był skłonny do jakichkolwiek grzeczności, czy cuś... A teraz, widząc, że dziewczyna marznie zdjął kurtkę i podał jej. (Nie jest w szatach Asasyna.)
-
Spojrzałam na niego, ze zdziwieniem malującym się w oczach.
-D-dziękuję - rzekłam, biorąc kurtkę.
-
Wziął głęboki oddech. Stał chwilę bez słowa, po czym rzucił, robiąc krok w tył:
- To... ten, tego... Kiedyś tam mi to oddasz... Będę się pewnie kręcił w tej okolicy -odwrócił się i poszedł dalej (n i e z.t.). Czuł się trochę nieswojo w towarzystwie dziewczyny.
-
Poderwałam się tak gwałtownie, że na chwilę mnie zamroczyło. Przytrzymałam się drzewa, a gdy zaczęłam w końcu widzieć świat, poszłam szybko zanim. W drodze zdjęłam kurtkę.
-Nie lubię mieć długów wobec kogoś... - rzekłam cicho, podając mu kurtkę.
-
Zatrzymał się.
- Nie będzie ci zimno?
-
-Tak właściwie to się już przyzwyczaiłam.
-
- Dobra, jak se chcesz - mruknął, wzruszając ramionami. Wziął kurtkę i poszedł dalej.
-
Patrzyłam się chwilę w jego plecy, po czym usiadłam, opierając się o pień drzewa.
-
Odszedł na tyle, by dziewczyna już go nie widziała. Nie widział, co ma z sobą zrobić. W końcu nie ma co tu robić, skoro Wini nie żyje. Ehh... Ciężko jest oddychać, kiedy się nie ma żadnego celu, czy perspektyw na przyszłość...
-
Znów zaczęłam się bawić wodą. Machinalnie poprawiłam włosy, jak zwykle opadające mi na twarz. Po cichu płakałam - nie wiem dlaczego, ale kompletnie się rozkleiłam.
-
// No i brakus venus totallus ;_;
-
Spojrzałam na krótki moment miejsce, gdzie ostatnio widziałam Ezia. Westchnęłam i położyłam się na ziemi. Po krótkiej chwili zasnęłam.
Poczułam gwałtowny ból w żebrach. Jakby ktoś mnie kopnął. Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Zauważyłam jakiegoś człowieka, który trzymał broń skierowaną prosto pomiędzy moje oczy.
-Księżniczka jednak nie śpi - warknął mężczyzna.
Odchrząknęłam.
-Kim jesteś i czego tutaj szukasz? - zapytałam, na razie spokojnie.
-Jestem twoim koszmarem, maleńka.
Uniosłam brwi.
-Czyżby?
-Tak - warknął i znów mnie kopnął. Na chwile odebrało mi dech w piersi.
-Uważaj sobie lepiej - wydyszałam, próbując wziąć oddech. Mężczyzna błyskawicznie kucnął obok mnie i złapał mocno za szyję, lekko mnie podduszając.
-Lepiej ty uważaj, skarbie - rzucił mną o drzewo.
-Czego tu szukasz? - powtórzyłam pytanie.
-W sumie to już znalazłem - wyszczerzył się, patrząc na mnie.
Spojrzałam na niego spod byka. On jednak długo się nie zastanawiał. Znów mnie złapał i kolbą pistoletu uderzył w głowę. Zamroczyło mnie kompletnie, a po bardzo krótkiej chwili straciłam przytomność.
-
// I szo? Uratować? xD
-
//A jak myślisz? xD
-
// Zostawić i poczekać, aż tamten faciu ją zabije ^^
Mogem go zamordować? :D
-
//Możesz xD
-
Wyczuł obecność kogoś obcego. Chwilę zastanawiał się, czy by tam nie wrócić i nie zobaczyć, co się dzieje. A, dobra... Co mi tam szkodzi... I wrócił. Zobaczył jakiegoś faceta, który znęcał się nad Alicią. Zaraz pożałuje! Typek nie miał najmniejszych szans go dostrzec. W końcu miał do czynienia z dobrze wyszkolonym skrytobójcą, czyż nie? Ezio podszedł do gościa od tyłu. Jednym płynnym ruchem ruchem ręki spowodował wysunięcie się ukrytego ostrza. Towarzyszył temu cichy "klik". Tamten jednak miał, widać, dobry słuch. Odwrócił się w kierunku młodego Asasyna, ściskając w dłoni nóż. Zbytnia pewność siebie bywa zdradziecka. Gdyby nie dobry refleks i zręczność Ezia pewnie jego głowa turlała by się właśnie po ziemi. Na szczęście skończyło się na niezbyt głębokiej rysie na prawym policzku.
Chłopak zirytował się. Posłał przeciwnikowi mrożące krew w żyłach spojrzenie, po czym, zanim ten zdążył by cokolwiek zrobić, skończył ku niemu, wykręcając mu rękę z nożem i wbijając swoje ostrze głęboko w jego gardło. Cichy, krótki jęk pokonanego i było po wszystkim. Odepchnął od siebie ciało faceta i rozejrzawszy się, czy nie ma już żadnego zagrożenia, uklęknął obok dziewczyny. Sprawdził puls i prawidłowość oddechu. Starał się ją ocucić.
-
Najpierw poczułam niewiarygodne pulsowanie w głowie. Potem otworzyłam oczy, biorąc głębszy wdech. Od razu przypomniałam sobie, co się stało. Tym razem nie czekałam. Nawet nie patrząc, w pierwszym takim ruchu machnęłam ręką, a woda wokół się podniosła bardzo szybko, oblewając Ezia zimną wodą, do tego pod ciśnieniem.
Zamrugałam kilkakrotnie, w moich oczach błyskał gniew. Spojrzałam przed siebie, wzięłam głęboki wdech, gdy dotarło do mnie, że to Ezio.
-O cholera... - mruknęłam. Szybko się podniosłam, może nawet za szybko. - P-przepraszam... j-ja myślałam... - zaczęłam się tłumaczyć.
-
// Hahahahaha xD
"Spodziewaj się niespodziewanego" - to jego motto. A jednak... No, ciężko byłoby przewidzieć nagły, zimny prysznic w lesie. Ciśnienie wody przewróciło go na ziemię. Otworzył ze zdziwienia gębę, ale zaraz ją zamknął z powrotem.
- Nie no... Nic się nie stało... - mruknął, podnosząc się. Przynajmniej krew z policzka się spłukała... Odruchowo chciał już zmienić się w wilka i strzepać z siebie wodę, ale powstrzymał się. Nie będzie pokazywał ledwo poznanej dziewczynie, że jest wilkokrwistym. Przecież równie dobrze mogłaby być łowczynią.
Zerknął na trupa. Trzeba by się go pozbyć.
- Kto to był?
-
Spojrzałam na niego.
-Czekaj - rzekłam. Machnęłam lekko ręką i cała woda spłynęła z Ezia, zostawiając go suchym. -Już i tak wszyscy wiedzą, że jestem nimfą - mruknęłam cicho pod nosem. - Przynajmniej się nie przeziębisz - rzekłam głośniej.
-Nie mam pojęcia. Pewnie jakiś łowca, który chciał zgarnąć pieniądze za mnie - odpowiedziałam.
-
Wielce ucieszył się z faktu, iż jest znów suchy.
- Czyli na ciebie też polują... - za późno ugryzł się w język. No i się wygadał, że nie jest "zwykły". Chociaż ona łowczynią raczej nie jest... Nie wygląda też na taką, która mogłaby sprzedać. W końcu sama jest nimfą.
-
-Taak, na mnie też - potwierdziłam. Zastanawiało mnie, co w sobie ma takiego niezwykłego ten chłopak, że na niego polują łowcy.
-
Domyślał się, że Alyss interesuje jego rasa, ale nie miał zamiaru zaspokajać tej ciekawości. Odwrócił się. Ponownie wysunął ukryte ostrze, żeby wytrzeć je z krwii. Rękaw i tak miał już nią wysmarowany, więc nie zrobi różnicy parę plam więcej. Schował ostrze i nachylił się nad trupem. Zaczął go przeszukiwać, ale nie znalazł nic ciekawego, poza krótkim pistoletem. Wielostrzałowa Beretta z fajną kaburą. Odpiął ją od pasa zabitego i przypiął do własnego, umiejętnie ukrywając pod bluzą.
- Możesz wodą wyżłobić dół na połtora metra?
-
-Wodą mogę wszystko - uśmiechnęłam się lekko. Spojrzałam na ziemię, gdzie po krótkiej chwili pojawił się taki oto dół - na półtora metra.
-
Kiedy dół był gotowy Ezio wepchnął tam trupa i jako tako zakopał dół, zgarniając ziemię nogą. Wytarł ręce o siebie. Poczuł, że lepka maź cieknie mu po policzku. Wyciągnął z kieszeni chustkę i zaczął wycierać krew.
-
Spojrzałam na ziemię. Widać było, że ktoś tu kopał. Jednak ja z pomocą wody zatarłam te ślady. Przeniosłam wzrok na Ezia.
-Pomóc? - spytałam.
-
- Poradzę sobie... - mruknął. Bywał nieraz dużo ciężej ranny, więc takim "zadrapaniem" zbytnio się nie przejął. Przycisnął na wpół czerwoną już chusteczkę mocniej i ruszył w kierunku, w którym skierował się wcześniej. Alyss była już bezpieczna, więc mógł ją z czystym sumieniem opuścić. Jeśli on w ogóle owe sumienie posiada. No cóż... W każdym razie dziwnie się czuł w towarzystwie dziewczyny. Tłumaczył to sobie tym, że to normalna reakcja typowego samotnika na jakiekolwiek towarzystwo, podobnej rasy.
____________
I szo tera?... ;____;
-
_____________
I haven't got any idea ;-;
-
// Kurde... Jeszcze pomyślę, zanim zasnę mam czasami niezłe pomysły xD
-
Siedziałam na ziemi, gdy zaczęła mnie boleć głowa. Pomyślałam, że to ze zmęczenia, więc położyłam się niezgrabnie na ziemi. Świat się zaczął kręcić i bardzo szybko zasnęłam, czy też zemdlałam.
W międzyczasie straciłam oddech. Potem go odzyskałam, żeby jednak po chwili go stracić. I tak w kółko. Nadal mimo tego wszystkiego byłam nieprzytomna.
//Nie mam pojęcia, co pisać, dzisiaj jestem nieogarnięta ;_;
-
Dzięki swojemu wyostrzonemu słuchowi stwierdził, że coś znów jest nie tak, jak trzeba. Nigdzie już chyba dzisiaj nie pójdzie... Przystanął i odwrócił się. Zobaczył, co się dzieje z Alyss i biegiem wrócił do niej. Uklęknął koło niej i przystąpił do sztucznego oddychania. Miał nadzieję, że to pomoże. Jego ruchy były dość nerwowe. To dziwne, bo zazwyczaj stara się być opanowanym. W swojej profesji musi być opanowanym...
-
Zero reakcji, poza dodatkowymi drgawkami.
-
// Nie mam zielonego pojęcia o pierwszej pomocy, heeelp... xD
-
//Zanieś do szpitala i tyle xD
-
// A, niechta będzie xD
Kontynuował jeszcze sztuczne oddychanie przez jakąś chwilę, ale w związku z brakiem prawidłowych reakcji, przestał. Pomyślał, czy by nie zadzwonić na pogotowie. Ale przecież byli w lesie. I tak nie było zasięgu. Nie zastanawiając się już więcej wstał, wziął dziewczynę na ręce i ruszył, najszybciej, jak mógł, w stronę szpitala.
-
Wyniesiona.