Over The World
Tereny => Jezioro => Wątek zaczęty przez: Karo w Lipiec 19, 2014, 21:32:49
-
Dość długa rzeka, ale miło jest posiedzieć nad nią i po odpoczywać.
-
Wszedłem, jako wilk. Usiadłem na ziemi, zrzucając z szyi torbę. Uważnie jednak, żeby nie zniszczyć laptopa i reszty urządzeń.
-
Idąc tak przez prawie pół roku doszedł tutaj, nad rzekę. Był zmęczony, nie spał od kilku dni, cały czas wędrował. Ziewnął i rozejrzał się. Łeb go bolał niemiłosiernie, podszedł do wody i napił się. Usiadł przed wodą i ponownie ziewnął. Dopiero teraz dotarło do niego, że nie jest sam; gdzieś kawałek od niego siedział inny wilk z torbą. Normalne... Chyba. Wilk z torbą? Nie, to tylko wytwór jego mózgu, musi chwilę odpocząć.
-
Odsunąłem na wszelki wypadek torbą od wody i spojrzałem na drugiego wilka, który właśnie przyszedł. Wyglądał na zmęczonego. Przyglądałem mu się w milczeniu.
-
No nic, odpocznie się później. Kątem oka zerknął na wilka, widział że patrzył na niego. Dobra, w sumie widać było, że starszy, niech Kaazar ma ten szacunek czy coś takiego.
- Cz-cz-cześć - powiedział cicho, ledwie dosłyszalnie. Miał cichą nadzieję, że ten wilk go nie usłyszy.
-
Musiałem mocno wysilić słuch, żeby go usłyszeć.
-Cześć. Stało się coś?
-
- N-nie, n-nic. P-po-po prostu j-jestem j-jąkałą.. - powiedział nieco głośniej.
-
-Ach. Słyszę. Syriusz. - zreflektowałem się.
-
- Kaazar. - Jej, brawo, nie udało mu się zająkać. Wiwat.
-
Kiwnąłem głową.
-
Ziewnął ospale. Położył się, jego przednie łapy leżały w wodzie.
-
Położyłem się obok torby.
-
Zdrzemnął się chwilę. Po tej chwili (przepraszam za powtórzenia) ocknął się, przeciągnął i usiadł.
-
Spojrzałem na wodę.
-
Westchnął. Podrapał się za uchem.
-
Zmieniłem się w człowieka. Wyciągnąłem z torby laptopa i włączyłem go. Zacząłem coś szybko na nim klikać.
__________
Ta, gram w Angry Birds xD
-
Wyszedłem.
-
Weszłam, powolnym krokiem. Usiadłam na brzegu rzeki i spojrzałam w nią. Nie musiałam nic robić, wystarczyło, że patrzyłam błękitnymi oczami przez chwilę na powierzchnię wody. Po chwili ta się zmarszczyła i powstała figurka konia. Przez chwilę stał nieruchomo, jednak potem zaczął wykonywać ruchy kopytami. Ruchy te zmieniły się w bieg, najpierw kłus, a potem dostojny galop. W miejscu.
-
Idąc tak od pałacu Syriusza doszła do rzeki (weszła). Nadal była niebieska, przy najmniejszym ruchu sypał się z niej śnieg. Westchnęła.
-
Spojrzałam na wilczycę, która tutaj przyszła. Zmierzyłam ją wzrokiem. Mimo tego, że odwróciłam wzrok od swej figurki to ona nadal się utrzymała.
-
Tyknęła jedną łapę drugą łapę. Nadal nic nie czuła. Nie, ona nie będzie się polewała wodą. Spokojnie, ona nie zamarznie. Chyba.
-
Patrzyłam na wilczycę uważnie. Czemu tykała jedną łapą o drugą, tego nie wiedziałam. Wadera nie była groźnie nastawiona, więc pozwoliłam sobie odwrócić od niej wzrok, znów skupiając go na koniu, który biegł coraz szybciej i szybciej, a mimo tego tylko w miejscu.
-
Wbiegłem nie patrząc przed siebie. Miałem zamiar skoczyć, lecz przy skoku zahaczyłem łapami o siostrą przewracając ją. Sam upadłem z łoskotem na ziemię i przeturlałem kawałek dalej. Na końcu uderzyłem łbem w drzewo.
-
Spojrzała na Haru zdziwiona; podniosła się.
- E.. wszystko okej? - powiedziała, podchodząc do niego i tykając go łapą.
-
Spojrzałam na oba wilki. Co one robią? Pstryknęłam palcami i koń rozmył się z wodą, pozostawiając małe fale.
-
- Haru. Haru. HAAAAARUUUUUUUU - mruknęła, szukając jakiegoś grubszego patyka. Wzięła go do pyska i walnęła brata w głowę.
-
Wsunąłem się truchtem, bedąc na bezmyśle i kryjąc się w jakiś krzakach i chaszczach. Wyjrzałem na parę sekund z mojego względnie bezpiecznego miejsca, by rozejrzeć się. Dojrzałem jakąś dziewczynę, jakiegoś basiora i Karo. Przyjrzałem się samcowi uważniej, ale już po krótkiej chwili dostrzegłem, że nie jest to Gareth.
-
Jej łapa zaczęła świecić. Ian tu był. Uśmiechnęła się pod nosem. Odrzuciła głaz.
- Nie żyjesz? Nie no, spoko. Ruszaj się, bo wyglądasz jakbyś spod kosiarki wybiegł - zaśmiała się i podeszła bliżej pyska brata. Położyła się i wpatrywała się w niego.
Ian posondzi Karo o zdrade ;ooo rzal.pl xD
-
Warknąłem coś pod nosem. Rzeki zawsze są dość często uczęszczanymi miejscami, teraz egzystowały tu trzy osoby, ale żadna z nich nie była Garethem. Jeśli nie ma go tutaj... To gdzie był? Miałem jeszcze do sprawdzenia tylko... Jakieś dwa tuziny miejsc, lekko licząc. Jednak trza było go pilnować, nie wiadomo teraz, gdzie polazł ani co robi. Warknąłem na siebie raz jeszcze.
-
*Ian, nie musisz warczeć* - wysłała mu myśl, śmiejąc się pod nosem.
-
Zastrzygłem uszami, słysząc myśl. *Na siebie warczę. Czy raczej na tego tam... Garetha, czy jak mu...*, mruknąłem w odpowiedzi, choć oczywiście doskonale pamiętałem, jak ten - w moim mniemaniu - zdraca się nazywa.
-
Podniosła się i zaczęła iść w stronę Iana. Rozejrzała się, po chwili obczaiła, że jest za krzakiem (powiedzmy, że tak jest xD). Przywarła do ziemi, następnie skoczyła prosto na Iana. Jednak nie wycelowała w niego i plasnęła całym ciałem koło niego. Zaczęła się śmiać.
-
Spojrzałem na Karo z mieszanina zdumienia i politowania na pysku i postawiłem ją na łapy, zdejmując z siebie uprzednio bezmysł. Rozłożyłem swoje trzy ogony jak wachlarz.
-
- D-dzięki - nadal się śmiała. - Ale faza.
-
Machnąłem środkowym ogonem, pozostałe wywijając na boki. Miałem ochotę spytać ją, czego się nażarła, ale rzuciłem tylko:
- Za dużo leków? Czy za mało? - przewrociłem oczami i uśmiechnąłem się, unosząc jeden kącik pyska, czy tam ust.
-
- Jakich lekóóóów. Ja nie jadam/łkam lekóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóów. Tylko jestem niebieeeeeeeeskaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa - zaczęła przeciągać sylaby.
-
- Czegoś się nażarła...? - spytałem w końcu ostrożnie.
Leeecę, Syr chce kompa... ;^;
-
- No niczego.
-
- Ah. A czegoś jest... Niebieska? - kontynuowałem swoje przesłuchanie, czekając na wybuch.
-
Patrzyłam na wilki, z mieszaniną zdumienia i zaciekawienia.
-
- Bo jestem zamrożona, w pewnym sensie.
-
Zerknąłem na tamtą, która lampiła się na mnie. Uniosłem z wahaniem lewą łapę i pomachałem ludzowi. Zwróciłem wzrok na Karo.
- Zamrożona? Jak mielonka?
-
- Tak. No przecież byłam tam na lodowcu, przecież u Syriusza taka byłam.
-
- A fakt. - stuknąłem się łapą łeb. - Zapomniałem.
-
- Skleroootyyyyyyk - mruknęła cicho pod nosem ze śmiechem.
-
- Taa... Demonia skleroza?
-
- Nie wiem - trąciła go nosem *to takie suodkie*
-
- Znaczy, pół-demonia. - usiadłem z rozmachem na ziemi. - A tak propo, nie widziałaś gdzieś może Garetha? Zgubił mi się, łazęga jedna.
-
- Nie. Ta osoba mnie zupełnie nie interesuje i nie zamierza mnie to interesować.
-
- To nie jest osoba, to trzy czwarte demona.
-
- Trudno. Jeszcze jak walniesz, że to ktoś z Twojej rodziny, to będzie świetnie, cudownie.
-
- Tak? To super, bo to moj brat. - wyszczerzyłem się.
-
Cyz ten wilk mi pomachał? Odwróciłam się i zaczęłam na nowo bawić się wodą.
-
Ziewnąłem i złożyłem trzy ogony w jeden. Odrzuciłem grzywkę spadającą mi do oczu na bok i wpatrzyłem się w turkusowe znaki na mojej łapie.
-
Zatkało ją.
- Tego to ja się nie spodziewałam - odparła.
-
Spojrzałem na nią, przekręcając głowę na bok.
- E?
-
- Nic. Nigdy nie mówiłeś, że masz rodzeństwo.
-
- Aaaee... - wydałem z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk. - Nie, bo Syru mnie rozdzielił tak jakby na dwoje i Gareth to jest moja zbuntowana, bardziej demoniczna część, a ja to... Eee... Jego ciapciakowata, bardziej wilcza część, kpw?
-
- Ta jakby - mruknęła.
-
_______________________________
Nie do końca tak, ale gamoń nie umie wytłumaczyć...xD
-
Ziewnąłem i rozłożyłem ogon z powrotem na trzy.
Zapomniałem jak to szło xD
-
Dzięki którejś tam mocy wróciła do pierwotnego koloru. Stała się normalna. Westchnęła cicho.
-
//Nie mam pojęcia, co pisać ;-; xD
-
Przeciągnąłem się i ziewnąłem po raz trzeci z czystej nudy. Niemal zapomniałem, że miałem szukać Garetha. Wstałem z westchnieniem i otrzepałem się.
-
Przeciągnęła się.
- Ja chyba idę do siebie - mruknęła, powoli gdzieś idąc.
-
//Karo, a nie miałyśmy zostać przyjaciółkami? ;-; xD
-
Idąc tak przed siebie zawróciła, aczkolwiek powróciła do wpatrywania się w dziewczynę, która bawiła się wodą. Wskoczyła w krzaki i złotymi oczami patrzyła się na nią.
//Oczywiście, że tak xD.
-
- Cześć... - mruknąłem i wyszedłem.
-
Weszłam. Zaraz... Weszłam. Tak jakby nie dotykałam ziemi. Podreptałam dalej. Zauważyłam waderę i dziewczynę. Gapiłam się na nie dalej tak stojąc. Uważnie przypatrzyłam się waderze.
-
Położyła się w krzaku. Westchnęła.
-
Podreptałam w jej kierunku machając ogonem. Gapiłam się na waderę.
-
Przymknęła oczy.
-
Przekrzywiłam łeb.
-
Machnęła ogonem.
-
Dźgnęłam waderę łapą. Mogła poczuć jedynie zimno bo przez brak kogoś do opieki nie mogłam się zmaterializować.
-
- Ejj, co jest? - powiedziała cicho, otwierając oczy. Przed jej oczami pojawiło się coś nieokreślonego kształtu.
-
Pomachałam ogonem.
-Czesć-mruknęłam z nadzieją. Może mnie zrozumie. Mogę "opiekać" przecież też waderę.
-
- Uhm, no hej - mruknęła, nie wiedząc nadal co się dzieje.
Opiekać. Opiekać = piec. JA NIE CHCĘ BYĆ UPIECZONA ;^;
-
Poczułam na sobie wzrok wadery. Zwróciłam na nią wzrok.
-Hej?
Przyszła jakaś tygrysica. Czy tu kurde nie ma żadnego człowieka?!
-
- Dobra, ja już nie ogarniam co tu się kurka dzieje - mruknęła, wychodząc z krzaków.
Alyyyy, ta tygrysica to coś al'a duuuuch, bo to jest taki strażniiiiik. Caaaasia Ci wytłumaczyyyy.
-
*Żebym ja to ogarniała* - pomyślałam, nie odzywając się jednak.
-
-ooo...-jęknęłam czując że wadera mnie rozumie. -Własnie masz Strażnika.
Dumnie stanęłam na czterech łapach zadowolona.
Straznik to coś właśnie jak duch. Może zmaterializować się gdy zdobędzie kogoś do opieki (np: w jego obronie). Jeśli już kogos ma wtedy nit poza tym kimś nie może jej zrozumieć. Poza tym jesli Strażnik ma pod opieką dorosłego zachowuje jedną formę. Z racji że Cassie będzie opiekać (xD Król Julian) wilka czyli zwierzę, będzie mogła zmieniać postać.
-
________________
Yy, załóżmy, że kminię xD
-
xD
Słabo tłumaczę.
-
__________________________
Niee, to ja słabo kminie xD
-
Pjona
-
- Strażnika. A co to kurna ma być?
-
-No... No taki jakby Obrońca. Jakbyś miała kłopoty to ci pomogę-powiedziałam tracąc pewność siebie.
-
- A. Spoko. Chyba, że tak - mruknęła, myśląc o niebieskich migdałach. - Chyba, że tak.
-
-Czy ty mnie słuchasz?-spytałam poirytowana
-
- T-taaaak!
-
-Ej!-burknęłam dźgając waderę łapą- Jak ci na imię?
-
- Karo. I nie dźgaj mnie.
-
-Jestem Cassandra. Ale wolę Cassie lub Cas.-wyszczerzyłam się przepraszająco.
-
- Spoko.
Westchnęła.
- A Ty.. kto? - powiedziała do dziewczyny, cytując fragment z Harry'ego Pottera.
-
-Alycia. - odrzekłam krótko.
-
Obserwowałam je radosnie.
-
- Fajnu.
-
Zmieniłam się w kruka i wzleciałam w górę.
-
Zamrugałem otępiały. Wszystko wirowało.
-Faaazaaa-zaśmiałem się. Powoli podniosłem się i otrzepałem. Próbowałem coś dojrzeć, ale było ciut zamazane.
-Mega fazaa-powiedziałem i zacząłem iść kroczek po kroczu jak pijak.
-
- Eem.. Haru.. wszystko dobrze? Bo się tak trochę zachowujesz jakbyś się naćpał kleju.
-
-Może tak go wodą polać na otrzeźwienie? - zaproponowałam.
-
- Bardziej zdałby się wieeeeeeeeeeeeeelki kij. Albo kamień. Wszystko jedno.
-
Przekręciłem łeb i obraz się wyostrzył, a wszystko jakby zmalało.
-Ty zawsze taka mała byłaś?-spytałem ze śmiechem.(Zamienił się w człeka)
-
-Ale na razie dysponuję wodą. - po tych słowach woda z rzeki zaczęła się unosić.
-
Podeszła do brata. Dźgnęła go łapą w brzuch.
-
-Co mnie dźgasz?-spytałem i złapałem ją za kark.
-Woo-powiedziałem i uniosłem siostrę.
-
Nawet się nie wyrywała.
- Jak mi coś zrobisz, to ja Ci coś zrobię, o. Ale groźba.
-
Obserwowałam wilki.
-
Zacząłem drapać siostrę po pysku jak jakiegoś futrzaka. Wciąż się śmiałem.
-
- Ejjj, co to ma znaczyć? Nie jestem maskotką, puuuuść mnieeeeeeeeeeeeeee - jęknęła. - A jeśli masz mnie tak drapać, to nie trzymaj mnie w powietrzu, bo mi niewygodnie.
-
Usiadłem gwałtownie i położyłem sobie Karo na kolanach wciąż drapiąc po pysku.
-
Przymknęła oczy.
- Faaajnieee taaaak.
-
Spojrzałem na dziewczynę i drugą ręką zacząłem ją drapać. Zamrugałem.
-
Zaczęła mruczeć po wilczemu (lol xD).
-
Spojrzałam na chłopaka, a potem na wilczycę.
-
_____________
Takie pytanie mam... Dlaczemu ty mnie drapiesz, Haru? xD
-
Kichnąłem na Karo.
____________________
A bo ja wiem? xD
-
- Fuuuu - jęknęła, podnosząc się.
-
-Mogę wiedzieć, dlaczego mnie drapiesz? - zapytałam chłopaka. Z wody zaczął się unosić mały strumyczek, który oblał rękę chłopaka. Na mnie nie było śladu po wodzie.
-
- Jestem cała w smaaaaaaaaaarkaaaaaaaaaaaaaaaaaach - jęknęła.
-
-A nie lubisz?-spytałem marszcząc brwi. Zacząłem się brechać z Karo.
-
Wskoczyła do wody, chlapiąc na brata. Zmyła z siebie smarki i cała mokra rzuciła się na brata ze śmiechem.
-
Wilczur wdreptał tutaj spokojnym krokiem. Zauważył kilka wilków. Między innymi dwie wadery i basiora który nie zaciekawił wilka. Usiadł sobie na ziemi niedaleko zgromadzenia i przyglądał się im.
-
- No, ciesz się, jesteś cały mokry - powiedziała i otrzepała się, chlapiąc na wszystkie strony.
-
Zaśmiał się cicho pod nosem widząc co robi wadera. Położył się na ziemi i nadal przyglądał się im.
-
Usiadła przed mokrym chłopakiem i oparła się przednimi łapami o jego tors. Mlasnęła.
-
Wilczur podniósł głowę i uśmiechnął się szyderczo. Ziewnął i nadal się przyglądał z zaciekawieniem.
-
Czuła czyjąś obecność - jej lewa łapa zaczęła się świecić. Stanęła normalnie na łapach.
- Tarcza - syknęła cicho, nie było jej widzieć ani czuć. Podeszła do miejsca, w którym był basior, okrążyła go i stanęła za nim. Wzięła patyka i dźgnęła go w zad, pojawiając się.
-
Spojrzał za siebie i zauważył tamtą waderę.
- Tee.. Sunia zostaw moje cztery litery - powiedział i spojrzał na nią pouczającym wzrokiem.
-
- Nie jestem sunia - warknęła. - Dla Ciebie pani Sunia.
-
- Jeden pies - mruknął i pociągnął wilczycę za ucho.
- Dla mnie będziesz Sunia i tyle - powiedział - ewentualnie możesz być Suczka. Co wolisz? - spytał.
-
- Wolę Karo - machnęła ogonem, uśmiechając się.
-
- Ja wolę Sunia i tak zostanie - mruknął po czym dodał:
- Rascal
-
- Ale ja nie wolę Sunia. Wiesz, do kogo mówisz?
-
- Wiem, że mówię do Suni - wyszczerzył radośnie zęby.
-
- Ej no, to nie jest śmieszne.
-
- No to pochwal się kim jesteś - przewrócił oczami.
-
- Jestem.. Karo, 2 życie prawdziwej Karo, byłej Alphy Watahy Mroku. Jestem siostrą Haru, jednocześnie również partnerką ciapowatego Iana, który ma brata. Jestem wilkiem, szarym wilkiem ze złotymi oczami. Jestem.. SUNIĄ! - zaśmiała się i skoczyła na niego, przygniatając go do ziemi.
-
- Ciężka jesteś - wymamrotał i pociągnął ją za ucho - powinnaś mniej jeść - przewrócił oczami po czym dodał - ale również mogłabyś ze mnie zejść.. - westchnął. Nie przejął się tym faktem, że już ma partnera. Przecież pobawić się może, nie?
-
Zlazła z niego.
- I tak dawno nie jadłam. Nie narzekaj, sam na pewno nie jesteś lżejszy.
-
- A co mam się na Tobie położyć Sunia? - zaśmiał się wrednie.
-
- Nie musisz - mruknęła, siadając.
-
- Hahah, boisz się? - zaśmiał się i potrząsnął łbem.
-
- Nie. Ja się niczego nie boję.
-
- Na pewno? - zarechotał, wstał i podszedł do niej. Pociągnął ją lekko za ucho.
-
- Ej, zostaw moje ucho! - jęknęła. - I tak, na pewno.
-
- Hyhy.. Przecież widzę, że ci się podoba - zarechotał.
-
- A mi to się nie podoba.
-
- A to czemu? - zachichotał i się oblizał.
-
- Bo taki mam kaprys - zaśmiała się.
-
Polizał ją po pyszczku.
- Nie sądzę - wymruczał.
-
Zamurowało ją. Co to w ogóle było? Przecież mówiła, że ma partnera. Nie poruszyła się.
-
Zaśmiał się.
- Większość wader tak reaguje! - zarechotał.
-
- Nie że coś, ale myślę, że Ian może się obrazić - mruknęła.
-
Wszedłem. Zmierzyłem wzrokiem rzekę i wilki i usiadłem.
-
- Ym.. Rascal.. ja.. idę się przejść. Może się jeszcze kiedyś zobaczymy.. - westchnęła i wyszła.
-
Wdreptałem, kierując się w stronę Syriusza.
Wszedł Gareth w postaci człowieka. Spojrzał na mnie i ruszył w przeciwną stronę.
Ei >.< Chciałaś gadać to gdzie idziesz? c.c
-
Wszedł Bezan. Usiadł obok mnie. Rzuciłem mu niechętne spojrzenie, ale demon nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Zauważyłem, że jego oczy zrobiły się szkliste.
-
Zerknąłem na Bezana. Odwróciłem wzrok po chwili i spojrzałem na rzekę.
Znowu te spojrzenia c.c
-
Karo tak chwilooowo, idzie przemyśleć, zaraz przyjdzie .o.
-
Spojrzałem na Garetha. Pół-demon okrążył nas i usiadł po turecku gdzieś przy rzece, zdala od wszystkich.
-
Lecąc tak z dżungli ciągle oglądała się za żywymi istotami. Cudem udało jej się dolecieć tu i nic sobie nie złamać. Wylądowała ostrożnie na ziemi i rozejrzała się. Były tu wilki i jakieś ludzie, czyli coś jej się udało. Usiadła i zaczęła się zastanawiać.
-
Bezan odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Odsunąłem się od niego na dwa kroki i spojrzałem mu w oczy. Zobaczyłem złoty błysk. Westchnąłem w duchu.
-...Diderick? - zaryzykowałem.
-Wracaj do Pandemonium. - odezwał się Bezan nie swoim głosem.
-Co? - palnąłem zdumiony.
-Wracaj do Pandemonium. - Diderick brzmiał na wściekłego.
-
Zerknąłem na nich, ziewnąłem i przeciągnąłem się.
-
-Mamy nielegalne działania. Wracaj. W tej chwili. - oczy Bezana zrobiły się normalne. Zazgrzytałem zębami.
-
- Co jest.. - mruknęła. Zdawało jej się, że tutaj była, ale nic nie kojarzy..
W tym momencie Ian podchodzi, przytula się a ona:
- Zostaw mnie! Mam już partnera, Ia... Ups - poker face xD
-
Ziewnąłem.
Tiaaa...xD
-
-Jakie znowu nielegalne działania? - mruknął pod nosem Bezan.
-Znowu? - zerknąłem na niego.
-Znowu. Kiedy ty byłeś...martwy, lekko mówiąc, już takie coś się zdarzyło. - demon się zamyślił.
-Ale co to do cholery jest? Co to znaczy?
-To znaczy, że ktoś się tam dostał, niepowołany. A to oznacza...
-...że jest demonem. - dokończyłem. -Ale, w takim razie, czemu nielegalne działania? Każdy demon, żeby się tam dostać, musi wysłać wniosek. Albo go wypełnić na miejscu.
-Inaczej by go w bramie nie wpuścili.
-Więc jak się tam dostał? Ktoś by go zauważył, poza tym, już ktoś by rozniósł plotkę.
-Może ktoś pomógł mu się tam dostać.
-Ktoś z zewnątrz?
-Nie, idioto, z wewnątrz.
-Niby kto? - nikt mi nie przychodził do głowy.
-A kto zawsze jest obecny, choć nigdy go nie ma? - Bezan znów zaczął gadać swoim irytującym sposobem, jakby nie mógł wypowiedzieć tego jednego słowa, na jakim mi zależało, a za to wszystkie inne.
-Bo ja wiem? Diderick? Władca?
-Wysil się bardziej. - zakpił.
-The End? Dyrektor?
-Ta, jasne. Może jeszcze nauczyciel.
-No nie wiem, dajesz bardzo niejasne wskazówki. - odgryzłem się.
-Pomyślmy, może Kryształowy Wilk? - ujawnił w końcu Bezan.
Uniosłem brwi.
-Ta, akurat. Legenda im pomogła. Bo uwierzę.
-Mnie się to wydaje prawdopodobne.
Wzruszyłem ramionami.
-
Położyłem się na brzegu rzeki, jednym uchem słuchając bezwiędnie rozmowy toczącej się obok mnie. Zanurzyłem łapę w wodzie i spojrzałem na brata. Gareth wciąż siedział po turecku na ziemi i usilnie starał się na mnie nie patrzeć.
-
Dobra, spokojnie. Rozejrzała się i podeszła do granatowo-turkusowego wilka.
- E.. cześć. Możesz mi powiedzieć, kim jestem i gdzie jestem?
-
-A mnie się nie wydaje.
-Zakład? - Bezan wyszczerzył zęby.
-Ta, akurat. Możesz pomarzyć.
-
Już miałem się rzucić na Garetha, ot tak, oczywiście, ale, naturellement, ktoś mi przeszkodził. Spojrzałem na Karo.
- E?
-
- Nie 'E', tylko zadałam pytanie. Jeszcze raz: kim ja jestem i gdzie ja jestem?
-
- Ee... E? - zaryzykowałem. - Karo? Co ty...?
-
- No ja nic. Nic nie pamiętam. Nawet nie wiem, kim jesteś. Ocknęłam się w dżungli. NIC NIE WIEM.
-
Położyłem się, patrząc na rzekę.
-
- Ta, jasne, nic. - mruknąłem. Nie żebym jej nie wierzył... - Wiesz, nazywasz się Jak-ci-tam-do-cholery, jesteś jesiotrem, a ja to żubr, miło mi. - spojrzałem na nią kwaśno.
-
- Miło mi poznać, panie żubrze - uśmiechnęła się, wierząc, że serio nazywa się żubr.
-
Zamurowało mnie z lekka.
- Ta... Ehm. Jestem Ian, jesteśmy wilkami, a ty jesteś moją partnerką, nie jarzysz?
-
- Serio? - zrobiła minę typu: O.o
Nic jej nie przychodziło do głowy. Nic, kompletnie nic.
-
- Ta, syrio. - mruknąłem.
-
- Nic mi nie świta. Dosłownie nic.
-
- Skleroza? - spytałem, ale nie to miałem na myśli. - Jak temu tam...
-
- Nie skleroza. Ja nic nie pamiętam. Nawet Ciebie nie kojarzę.
-
- A co się stało tuż przed tym, jak wszystko zapomniałaś?
-
- Chyba w coś walnęłam głową.. nie pamiętam.
Sorki za niespodziewane zw, obiad ;^;
-
- Yhm...
O 16? xD
Ehm, ja też sorki, musiałem odkurzyć korytarz i pokój. ;^;
-
Zamyśliła się.
- To skoro jesteś moim partnerem, to pewnie musimy mieć jakieś szczeniaki.
Taq, o 16 xD.
I w tym momencie Ian ma minę zboczeńca i:
- Nie, ale możemy je zrobić >D
W każdym razie tak by powiedział Kuba u.u
-
- Taa... Roxi.
Cóż... Ja spałem do 12, obiad zjadłem o 13, poszedłem do kompa nwm o której....xD Mój typowy wolny dzień...xD
Jaszne, możesz pomarzyć... -^-
xD
-
- Roxi? I tyle?
xD
xD
xD
-
Potrząsnąłem głową. Przez chwilę patrzyłem na Karo i tamtego. Zmierzyłem go zimnym wzrokiem. Od tej chwili wiedziałem, że go nie polubię. Wstałem i podszedłem do siostry.
-Ey Karo czemu z tamtym się lizałaś?-spytałem wskazując na wilka oddalonego kawałek dalej i spojrzałem obojętnie na basiora obok.
-
- No, chyba że z kim innym. - mruknąłem kwaśno. - Spojrzałem na tamtego, który wyglądał jak Karo.
-
____________________
Ludzie jesztem człekiem noo XD Inaczej bym nie drapał Al po głowie i Karo po pysku xD
-
Tak wizualnie do Karo jeszteś podobny no xD Niedoczytałem... ;^;
-
___________
Haha jako wilk może ;-;
To by wychodziło, że mam zielone oczy i nos XD haha
Pisz ktoś coś :P
-
Nje chce mi siem...
-
__________________
Menda XD
-
- A ty to kto? Spytała Haru. - I ja nie wiem o kim mówisz.
-
-Weź nie wkurzaj mnie siostra-burknąłem i westchnąłem Podrapałem ją po pysku.
-
- No ale ja serio nie wiem kim jesteś!
-
Pokręciłem łbem.
-Jaja se robisz kurde. Przestań to nie śmieszne-parsknąłem.
-
- Ja nie robię sobie jaj. To jest żubr Ian.
-
Wytrzeszczyłem oczy. Po chwili zacząłem się śmiać jak głupi.
-Haha ty głupia jesteś siostra!-powiedziałem między śmiechem.
-
- Ale ja serio nie wiem - zrobiło jej się smutno. So sad :c
-
Spojrzałem na nią unosząc brew.
-Coś ty ćpałaś? Wyszłaś na kilka sekund a wracasz ee z amnezją?
-
- No byłam w dżungli i tam chyba rąbnęłam w drzewooo..
-
Pokręciłem głową.
-ślepota-burknąłem cicho pod nosem.-Mogę Cię walnąć kijem po łbie?-spytałem szczerząc się.
-
- Nawet nie próbuj.
-
-Nooo czemu?-jęknąłęm
-
- A miło by Ci było, gdybym tak na przykład wrzuciła Cię do rzeki?
-
Złapałem Karo za kark i podniosłem na wysokość oczu.
-Nic kochana. Nic zupełnie-zaśmiałem się
-
- Ej no dobra, nie musisz mnie tak trzymać.
-
Postawiłem siostrę na ziemi i się uśmiechnąłem.
-To słucham racjonalnego pomysłu na przywrócenie Ci pamięci-powiedziałem
-
- Nie wiem. Nie jestem lekarzem.
-
Zmarszczyłem brwi i westchnąłem.
-
- Dobra, możesz walnąć, niech Ci będzie.
-
Wilczur wdreptał tutaj spokojnym krokiem. Zauważył kilka wilków. Między innymi dwie wadery i basiora który nie zaciekawił wilka. Usiadł sobie na ziemi niedaleko zgromadzenia i przyglądał się im.
__________________
JESTEM LUDZIEM
-
Zrobiłem minę typu *O* i poszedłem po gałąź. Po chwili wróciłem z gałęzią.
-Uwaga-powiedziałem i się zamachnąłem. Walnąłem w umiarem w siostrę, ale tak by straciła przytomność. Wyrzuciłem kij do wody.
-
__________
Co tu się działo, bo mi się czytać nie chce? xD
-
A jam siedziałam gapiąc się na wszystko całkowicie nieobecna.
Nah, mi też siem zdarza taka zwiecha jak Cassie.
Ludzie siem wtedy boją O.o
-
_________
xD
-
Buuum, Karo wyłożyła się na ziemię jak długa. Po chwili podniosła się i rzuciła z warkotem (że warczy) na Haru.
- JAK ŚMIAŁEŚ WE MNIE WALNĄĆ TYM KIJEM BEZ POWODU?! - krzyknęła.
-
Bo nie ma tak że gapię się w jedno miejsce tylko wodzę za kimś wzrokiem O.o
-
Usiadł sobie na ziemi i przyglądał się towarzystwu.
_____
jestem miszczu! wszystko przeczytałam B|
-
Jam teeeż... xD
-
-Ciota.-powiedziałem-I nie walnąłem Cię bez powodu. Teraz Cię kochana zacytuję "Dobra,możesz walnąć, niech Ci będzie".-powiedziałem przedrzeźniając jej głos, a potem zacząłem rechotać.
_______________
Haru "jako kochający braciszek" próbuje "usunąć" amnezję Karo xD
-
- Dzięki, debilu.
-
Podciapciałam do mojej waderki do opiekania.
-
-Nmzc cioto-powiedziałem i podrapałem ją.
-
Spojrzałam na wilka, który tu przyszedł. Same wilki! Patrzyłam na nich po kolei.
-
a JAAAA?
Ja nie wilk u.u
-
Mlasnęła i zmieniła się w człowieka.
-
Wpatrywałam się teraz w ludzia
-
Pacłem ją w głowę.
____________
Jestem w postaci człeka człeku jeden! Bo cię podrapię po głowie ^^'
-
- Bo jak ja Cię paaaacnęęęę.
-
-Po co się pacacie?-spytałam.
Cassie słyszy tylko Karo, dla reszty jest to takie mruczenie jak koteła, ew. zwierzaka w którego aktualnie jest zmieniona.
-
- Nie wiem. On zaczął. Cass, mogę wrzucić go do rzeki?
-
-Dobry plan. -wyszczerzyłam się.
-
Wilczur cicho zarechotał kiedy zaczęli się pacać.
-
Odwróciłem głowę w stronę basiora i spojrzałem na niego zimno.
-Cioto ja słyszę-burknąłem
-
Westchnęłam. Postanowiłam, że sobie popływam. Zdjęłam koszulkę i buty, a potem weszłam do wody. Zanurzyłam się głęboko w rzece i przez długi czas się nie wynurzałam.
-
Zmieniłam się w kruka i przysiadłam na ramieniu Karo.
-
Podniósł się i podszedł bliżej. Nadal się śmiał.
- Tak bardzo.. - zachichotał.
-
Pływałam sobie. (xD)
-
Spojrzałem na Karo i coś na jej ramieniu.
-Te co to?-spytałem
-
-Nie CO, tylko KTO-pisnełam bojowniczo
-
- To jest Cassie, moja strażniczka.
-
-Ahm-burknąłem
-
- Tee.. Słyszałem, że z Sunią coś nie ten teges - wyszczerzył zęby radośnie.
-
-Sunia?-spytałam Karo
-
- Sobie tak ubzdurał.
-
-Coś ty powiedział?-warknąłem i odwróciłem się do niego patrząc na niego chłodno.
-
- Sunia - powtórzył i się zaśmiał.
-
Zmieniła się w waderę. Podrapała się za uchem.
-
Zamachałam skrzydełkami gdy nagle znalazłam się w powietrzu.
-
-Chyba Ci się gościu pokręciło. Nie masz prawa mówić do niej tak bo oberwiesz-warknąłem i zamieniłem się w wilka.
-
Tym razem zmieniłam postać na żółciutkiego kanarka.
KANAREEEK!
-
- Haru, spokojnie - podeszła bliżej brata, by w razie czego go przytrzymać.
-
Ćwierkając ostrzegawczo przysiadłam na głowie Karo.
-
Zaśmiał się wrednie.
- No już się boję!
-
- Nie bić się - warknęła.
-
Nastroszyłam piórka teraz wyglądając jak żółta wbijająca się w oczy piłeczka.
-
Zacząłem warczeć na basiora.
-
- Ej. Macie się nie bić. Bo jak się dowiem, to nie ręczę za siebie - syknęła i wyszła z kanarkiem na głowie.
-
Wyszłam z wody. Spojrzałam na 2 wilki, które były widocznie wrogo do siebie nastawione.
-
- Dobra dobra Sunia nie bój żaby! - zaśmiał się.
-
Z pomocą magii sprawiłam, że woda jakby odeszła ode mnie, dzięki czemu byłam sucha.
//Nie mam weny :c
-
Miałem ochotę skoczyć mu do gardła. Wciąż warczałem.
-Ona nie jest Sunia. Czego w tym zdaniu nie rozumiesz głąbie? Jak chcesz Ciebie możemy tak nazywać, ale nie Karo idioto.-wysyczałem i siadłem.
-
Ocknąłem się z rozmyślania. Zerknąłem na Bezana - znów miał nieprzytomne oczy, gadał z kimś. Jak on z tym wytrzymuje? Pokręciłem głową. Dla mnie bycie demonicznym ''duszofonem'' było zbyt ciężkie i w większej części po prostu nudne.
-
__________
Ile to jest postaci? xD
-
DUSZOFON!
Chcę!
-
Ocknąłem się i rozejrzałem. Za dużo ludu. Rozejrzałem się jeszcze raz ukradkiem i zniknąłem, używając bezmysłu. Teleportowałem się. Gareth rozejrzał się, mruknął coś i również chciał zniknąć, ale warknąłem mu w myśli, więc został.
-
Bezan wciąż gadał, a mnie się nudziło. Zacząłem się więc wgapiać w demona, zastanawiając się, z kim tak właściwie gada. Pewnie z The Endem. Albo Seganovatrim. Albo jeszcze jakimś innym znajomym, którego imię wyleciało mi z głowy.
-
Zaśmiał się.
- Taaa.. Jeszcze czego szczeniaku! - zarechotał.
-
Odwróciłem w końcu wzrok i usiadłem, ziewając. Zmieniłem strukturę swojego futra w diament i zastygłem w posąg.
-
Pojawiłem sie obok zdiamentniałego Syriusza.
-
Zacząłem grzebać w torbie. Wyciągnąłem z niej przygotowane już daaawno (załóżmy...xD) pakunki i podałem je Ianowi.
-Wszystkiego naj.
__________
Ian
(http://artseries.pl/userdata/gfx/02767754a0fffb94d242295436bca9ec.jpg)
(http://gift-up.pl/images/min/product_mid/1399478642_DSCF3752.JPG) (Tam pisze ''demon blood'' xD)
(http://www.cmstatic1.com/10703/10703.408810.jpg)
(http://file1.hpage.com/006264/26/bilder/hni_0043.jpg)
Gareth
(http://www.mkkmdesign.com/userdata/gfx/0a3a64848bcbf5ff6d47fab2e13c1ac4.jpg)
(http://gift-up.pl/images/min/product_mid/DSCF2989.JPG.JPG) (''Dragon blood'')
(http://www.jubileo.pl/images/79601557_wisiorek_topor_aj150_2[1].jpg)
(http://www.folk24.pl/photo/bestiariusz-vargas-7469-b650x410.jpg)
-
Usiadłam po turecku na ziemi.
-
-End-syknąłem i zacząłem se lekko świecić. Pierwsze co było to smocze skrzydła. Były na razie dwa razy większe ode mnie. Potem futro zmieniło się z sierści, na piękne połyskujące zielone łuski. Chwilę potem przed basiorem stał ogromny smok o zlodowaciałym wzroku.
__________--
Co mi nikt nie przypomi na by napisać xd
-
Obejrzał się do góry.
- Łooo Kurde! Ale z Ciebie jest wielkie bydle! - zaśmiał się.
-
Ziewnąłem i spojrzałem na rzekę. Znaczy, raczej ''chciałem spojrzeć na rzekę'', bo jak tylko pochyliłem łeb, oślepiło mnie światło odbite od mojego własnego pyska. Zapomniałem, że jestem diamentowy. Cofnąłem się kilka kroków i usiadłem, po czym zastyłem nieruchomo. Bezan spojrzał na mnie - miał już normalne oczy - kiwnął głową i odbił się od ziemi, rozkładając skrzydła. Wyleciał.
-
Zamrugałem i spojrzałem na Syriusza.
- Dzieki... - mruknąłem, lekko zaskoczony. - Skąd wiedziałeś, że mam urki 21? - nie czekając na odpowiedź rozpakowałem prezenty. Przez dłuuuugi czas zachwycałem się globusem z kamieni szlachetnych, po chwili przerzuciłem się na Bestiariusz, zakładając równocześnie na szyję naszyjnik z Tibetan Tulpa i fiolkę z krwią demona. - Ło, to już 105. - uświadomiłem sobie. Spojrzałem na Garetha, rzucając w niego jego prezentem od Syrka. - Ej, młody, prezenty! Mam ci śpiewać 100 lat, czy 200 lat? Na to pierwsze się chyba trochę spóźniłem.
- Ani to, ani to. - warknął Gareth, przerażony perspektywą, że mógłbym zacząć 'śpiewać'. Kiwnął jednak głową Syriuszowi w podzience, łapiąc paczkę. Wyjął z niej naszyjnik z siekierą i uśmiechnął się wrednie. Poczułem lekki niepokój.
- Daj spokój, co niby mógłbym ci zrobić taką małą siekierką? - spytał niewinnie.
- Bo ja wiem? - sarknąłem z ironią. - Powiedzmy, na przykład, wbić mi ją w oko, wepchnąć do gardła... Mam wymieniać dalej?
- Dzięki za propozycję - Gareth uśmiechnął się szeroko jak kot z Cheshire. - Może skorzystam. A teraz... Będziemy tak do siebie wrzeszczeć, czy się zbliżysz? No, chyba że się boisz. - zaśmiał się irytująco.
- Ta, jasne, ledwo się powstrzymuję, by nie uciec. - przewróciłem oczami i podlazłem do niego, dzierżąc w pysku książkę, a ogonami przytrzymując globus. Gareth w tym czasie wyjął swój Bestiariusz i zaczął go przeglądać, na szyi miał już wisiorek i fiolkę ze smoczą krwią.
Szyru! Pamiętałeś! xD
-
_____________________
Się wie \.__./
-
Burknąłem coś w odpowiedzi. Machnąłem skrzydłami robiąc spore podmuchy wiatru.
-Umiesz latać?-spytałem z dziwnym błyskiem w oku. Wzbiłem się w powietrze i złapałem basiora w łapy. Po chwili szybowałem w powietrzu na ok. 10 metrach wysokości.
-
*Dzięki za te globusy.*, pomyślałem do Bezana. *Skąd ty je wziąłeś? Przecież w Pandemonium nie ma sklepu z kamieniami szlachetnymi.*
*Wiem, że nie ma. To nie z Pandemonium. Mam swoje kontakty.*
*Ta, jasne. Nie wątpię.*
Zerwałem połączenie i ziewnąłem.
-
__________
Nie mam pojęcia co pisać :c
-
Był zdezorientowany i został porwany przez smoka.
- Sanguiess! - krzyknął po czym pokierował tak krwią Haru w łapach, że był zmuszony puścić Rasa. Wilk spadając na ziemię ugryzł się w swoją łapę aż do krwi po czym stworzył z niej ''poduszkę'' na którą spadł. Nieco się potłukł. Warknął coś pod nosem po czym jego krew wróciła do krwiobiegu.
-
Spojrzałam na wilka, który spadł z szeroko otwartymi oczami.
-
Przeciagnąłem się i wskazałem na fiolkę na szyi Garetha.
- Smocza? Czyja? Sirfalasa? - zaśmiałem się w duchu, wiedząc, że Sirfalas nigdy nie oddałby swojej krwi, poza wyjątkiem zagrożenia czyjegoś życia. Gareth tylko spojrzał na mnie skonsternowany.
- Yhm... Gdyby Ditzzi tu była... Z nią byś się chyba bardziej dogadał. - usiadłem obok niego, ale tak, by mieć go na widoku. Gareth pogładził łapą Bestiariusz i wciąż uparcie się nie odzywał.
-
Zamrugałem i zawróciłem w stronę basiora. Zacząłem nad nim krążyć.
-
Ziewnąłem, rozkładając trzy ogony w wachlarz.
-
Weszła, trzymając Cass na głowie. W jej pysku pojawiła się piękna szabla, na pysku miała zawieszone dwa wisiorki - jeden taki ozdobny, a drugi z fiolką krwi ludzkiej. Zadumała się i pod skrzydłem zjawiła się torba z różnymi przedmiotami do podróżowania itp. Podeszła do Iana, położyła to na ziemi.
- Najlepszego - uśmiechnęła się.
(http://www.pancerni.com/Szabla%20i%20kon/Artykuly/Stroj%20bojowy/Zdjecia/szabla%20husarska.jpg)
(http://www.vevka.pl/images/10.2009/vevka_pl_wisior317.jpg) < to ten ozdobny
(http://www.trendymania.pl/pg/7966/500/218384.jpg) < a to ten z krwią
-
Zaświergotałam radośnie czując zadowolenie Karo.
-
Równocześnie z Garethem spojrzeliśmy na Karo.
- Dzięki - odwzajemniłem uśmiech, wstając. - Z prawie tygodniowym opóźnieniem, ale właściwie nigdy nie obchodziłem urodzin, więc teraz taki szok, że tyle paczek. - zrobiłem minę w stylu 'O.o'. Gareth ziewnął, przeciągnął się i machnął swoim gładkim, czarno-białym ogonem, prawie ucinając mi nim łapę. Ledwie zdołałem uskoczyć, chwytając jednocześnie szablę od Karo w pysk. Zacząłem wymachiwać bronią w kierunku, w którym - w moim mniemaniu - był Gareth, co zakończyło się tym, że wypadła mi z pyska. Zatoczyła piękny łuk i wylądowała obok Garetha, prawie wbijając się w jego ogon. Syknął i również wstał. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, po czym zabrałem szablę i schowałem ją do pochwy. Uporałem się jakoś z klamrami i paskami, zapinając ją na sobie. Naszyjnik i fiolkę zawiesiłem na szyi, gdzie spoczęły obok Tibetan Tulpa i krwi demona. Gareth przeteleportował resztę naszych rzeczy do mojej jaskini.
-
- Taka spóźniona reakcja - mruknęła.
-
- Tynk ju. - liznąłem Karo w pysk.
-
Zaśmiała się.
- Dobra, lecem - powiedziała i wyszła.
-
- Eść.
-
-Iaaan... - mruknąłem.
-
Spojrzałam na Syriusza.
- Ym? Tak?
-
-Hy? Co? - ocknąłem się.
-
- Co się mnie głupio pytasz, ty coś chciałeś, to gadaj.
-
-Sorry, zapomniałem. - Mruknąłem.
-
Zdecydowałem się przewrócić tylko oczami, co też zrobiłem i usiadłem. Zerknąłem na Garetha, a że nie wyglądał jak ktoś, kto planuje ucieczkę lub morderstwo, przeniosłem wzrok na Syriusza.
-
Weszła, trzymając Cass w pysku. Pusciła ją i zaczęła się dalej smiać. Cudem ominęła jakies drzewo, które tam rosło. Chwiała się jak jakis niedorozwój. Wpadła do rzeki, ze smiechem wyszła z niej. Swiat tak fajne faloooował.
-
Pisnęłam ruszając za nią. Czułem to co Karo ale przytłumione.
-
Nagle z zarośli i drzew wybiegło dziewięć wilków. Część z nich rozejrzała się, stając w pewnej odległości od nas wszystkich już tu będących. Reszta przeszła jeszcze parę kroków, mówiąc coś zdawkowo do siebie i zerkając na nas. Zarejestrowałem, że jeden z nich był basiorem, reszta to wadery. Wilki stanęły w nieregularnej grupie, rozglądając się. Spojrzenie jednej z wader, ciemnobrązowo-białej z sercem na lewym barku, prześlizgnęło się objętnie po Garecie i Syriuszu, zatrzymując się na mnie. Wadera zesztywniała, jakby się nad czymś zastanawiając, a jednocześnie lustrując mnie wzrokiem. W końcu podeszła do mnie, z za nią potruchtała ruda wadera o zielonych włosach, małych, fioletowych skrzydłach i czarno-białej szachownicy na grzbiecie.
- Ian? - spytała, odgarniając grzywkę na bok i przyglądając mi się uważnie. Rudo-zielona usiadła nieco za nią, przyglądając mi się z ciekawością.
- E... Ta. - mruknąłem. Wadera miała identyczny jak ja wzór sierści i taką samą grzywkę, tyle że szaro-brązową. - Ditzzi? - wyjrzałem zza wadery, by dojrzeć tę drugą. -Klini?
Ditzzi i Klini uśmiechnęły się równocześnie. Odwzajemniłem uśmiech niepewnie. Reszta wilków nie kwapiła się narazie, by podejść bliżej, toteż nie zwracałem na nich narazie uwagi. Gareth za mną obserwował uważnie grupę.
- Jakim sposobem jeszcze żyjecie? - spytałem po chwili prosto z mostu. Ditzzi skrzywiła się, zniesmaczona najwyraźniej moim brakiem taktu.
- Ty mi to powiedz. Mam 104 lata i wciąż żyję. - uniosła brwi. - Miracle?
Westchnąłem. I przypomniała mi się odpowiedź na własne pytanie.
- Kiedyś może wyjaśnię. Może. Nie oczekuję, że zrozumiecie.
- Kto to? - wtrąciła ni z gruszki, ni z pietruszki Klini, wskazując na Garetha, Syriusza i Karo.
- Y... - spojrzałem, zezując na Syrka. - Część historii.
Klini straciła zainteresowanie tematem, zanim jeszcze skończyłem przedstawiać wilki. Przewróciłem oczami, Ditzzi spojrzała na mnie kwaśno, z bliżej nie znanych mi powodów. Wyjrzałem zza niej jeszcze raz, a ona westchnęła ciężko. Machnęła łapą na pozostałą siódemkę. Podeszli. Pomachałem im łapą. Nie byłem pewien, czy mnie pamiętają, ja, w każdym bądź razie, ich nie bardzo kojarzyłem.
- Ym... Hej? - mruknąłem, po czym ze zdumieniem dojrzałem wśród wilków różowego pudla francuskiego, naturalnie wzrostem dorównywała pozostałym. Dostrzegła, że się jej przyglądam, przecisnęła się na przód i liznęła mnie w pysk, z szerokim uśmiechem. Najwyraźniej ona mnie pamiętała. Po chwili coś mi kliknęło w głowie.
- Amberlina? - uśmiechnąłem się równie szeroko co ona.
- W moim przypadku też dziwisz się, że żyję, Ianciu? - spytała, machając lekko ogonem zakończonym kulką różowego futra. Zirytowało mnie nieco to 'Ianciu', ale nic na ten temat nie powiedziałem.
- Nie, no co ty. Ty jesteś nie do zdarcia.
- Jasne. - zaśmiała się. - Lepiej odpukaj.
Przezornie stuknąłem łapą w ziemię. Tymczasem przede mną stanęła kolejna wadera, biała w zielone cętki o równie zielonych włosach i łapach.
- Lefa! - wyszczerzyłem się w uśmiechu, od którego zaczął mnie boleć pysk. - Jak się masz?
- Jak widać, braciszku. Uczepiłam się życia jak pluszowy kot ogona Klini, lecz widać, że to twoja sprawka?
- Pewnie tak... - skrzywiłem się, choć raczej powinienem się się cieszyć, że moje rodzeństwo wciąż żyje. Wiedziałem również, że Lefie nie chodziło o pluszaka Klini. Machnąłem łapą do kolejnego wilka.
- Cho no, nie mam tyle czasu.
Zamiast jednej wadery, przydreptały trzy.
- Siema, Kinari. - przybiłem łapą piątkę brązowej waderze z trupią czaszką wytatułowaną na lewym ramieniu. - Hejka, Hita. - kiwnąłem głową do szarej wadery z maślaną końcówką ogona. - Cześć, Stormakina. - podałem łapę klejnej szarej waderze, ale o intesywnie niebieskich włosach, łapach i ogonie. Na przód wysunęło się szczenię, również wadera, wpatrując się we mnie wielkimi żółtymi oczami. Waderka była jasnoszara, z czarno-szaro-białymi pasami na ogonie.
- Hej. - posłałem jej uśmiech, który nieśmiało odwzajemniła. - Jak się nazywasz?
- Eris... - usiadła przede mną, przekręcając łebek na bok.
- Jestem Ian.
- Wiem. Czy to prawda, że masz 104 lata?
- Teraz już 105. Niedawno miałem urodziny. Ale tak, to prawda.
- Amber i Daniel mówią, że jesteś nieśmiertelny. - otworzyła szeroko oczy. - I że potem się okaże, czy ja też. Jak dorosnę. Bo inni są nieśmiertelni.
Kiwnąłem głową, zainteresowałem się jednak czym innym.
- Daniel? - spojrzałem ponad głowami sióstr, próbując dostrzec brata. Brat sam przylazł. Zmierzyliśmy się wzrokiem i w milczeniu przybiliśmy żółwia łapami. Poniewczasie przypomniałem sobie o Garecie, który obserwował nas bez wyrazu pyska. Spuścił wzrok, gdy na niego spojrzałem.
-
-Ymm. - mruknąłem, patrząc spod przymrużonych powiek na Iana. -Spora rodzina.
-
Ze zdumieniem zerknęłam na taką masę wilków i całej reszty. Skryłam się za łapą Karo.
-
- Caaaass, spokojna głowa, oni nie gryzą. A jak cos to ja ugryzę. Jak się skończy ta faaaazaaaa.. Skąd ja wzięłam taki dobry towar? - zasmiała się. Po chwili podniosła się.
- Nie no, Karo, spokojnie, opanuj się - syknęła do siebie. Wyprostowała się, poprawiła skrzydła i swymi złocistymi oczami spojrzała na wszystkie wilki. No cóż, Ian nigdy praktycznie nie wspominał o swojej rodzinie. Przeciągnęła się i wzięła gronostaja ostrożnie do pyska, następnie podrzuciła nim do góry by ten spokojnie spadł na jej grzbiet. Wzbiła się w powietrze.
-
Wtuliłam się w futro wadery, zadowolona.
-
Leciała coraz wyżej do góry. W końcu zatrzymała kilkadziesiąt metrów nad chmurami. Mlasnęła i zaczęła lecieć pionowo w dół. Jakis metr nad ziemią zrobiła kąt prosty i z bardzo dużą prędkoscią leciała równolegle z rzeką.
-
Zamrugałam.
-
Wstałam i wyszłam.
-
W końcu wylądowała, nadal wyprostowana. Usmiechnęła się.
- Moje życie, moja sprawa, jest ryzyko, jest zabawa - mruknęła cicho pod nosem. Mlasnęła. Zastanawiała się, czy Haru pogryzł się z tym całym Rascalem. No nic, nie jej problem.
Taka rozkmina.. w takim razie ja muszę poszukać kuzynostwa Karo xD.
-
Ztuptałam na ziemię. Dla dodania sobie pewności zmieniłam postać na maleńkiego słowika. Dzięki temu zlewałam się z szarą ziemią.
-
- Ym... - spojrzałem na Syriusza. - Ta, spora. - machnąłem łapą, żeby przywołać moje prawdziwe rodzeństwo. Kuzynostwo stało nieco z tyłu, czekając na swoją kolej.
- To jest... - zacząłem, wskazując na Lefę, ale mi przerwała.
- Umiem mówić. Idź się zajmij czym innym. - odgoniła mnie łapą i spojrzała na Syrka. - Lefa. Miło mi.
- Nazywam się Klini. - wadera z ogonem w kratkę podleciała do demona. - A kim ty tak właściwie jesteś?
- Yhm, Ditzzi. - wtrąciła się Ditzzi, odpychając nieco Klini i kiwając głową.
- Ja jestem Stormakina. - mruknęła kolejna wadera, unosząc niebieską łapę na znak przywitania.
- Daniel. - basior podał Syriuszowi łapę. - Mam nadzieję, że nie musiałeś zbyt długo niańczyć naszego brata.
Prychnąłem cicho, jednak na tyle głśno, że usłyszeli to Gareth i Amberlina, stojaca obok mnie. Ten pierwszy zerknął na mnie, jakby myślał, że zwariowałem lub zdechłem, albo jedno i drugie. Różowa wadera nieudolnie powstrzymała śmiech. Zarobiła dźgnięcie łokciem w bok. Usiadłem, zabezpieczając swój umysł przed innymi i myśląc, że przedstawianie komuś własnej rodziny to totalna porażka. Gareth uśmiał się ze mnie cicho, więc jednak mógł mi czytać w myśli. Zakląłem bezgłośnie, a Gareth przewrócił oczami. Wróciłem wzrokiem i myślami do Syrka, czekając na jego werdykt, co do mojeg rodzeństwa.
-
Potrząsnąłem łapą basiora, nie odpowiadając.
Spojrzałem na całe rodzeństwo Iana.
-Syriusz. Miło... - zdążyłem powiedzieć, zanim wpadł na mnie z rozpędu Bezan. -Auuu. Co robisz, idioto?
-Ostrzegam cię. - mruknął demon, lustrując wzrokiem niebo. -Będziesz miał...hmm...gości.
-Co? Jakich gości? - nie zrozumiałem, ale zanim Bezan zdążył mi wyjaśnić - czego zresztą pewnie i tak by nie zrobił - jakieś trzysta metrów ode mnie pojawiły się trzy demony. W pierwszej chwili myślałem, że to Diderick z dwoma sługami, ale zaraz rzuciło mi się w oczy, że Diderick jest przecież biały, a nie brązowy, nie ma pasów, a jego grzywa jest czarno-czerwono-żółta, a nie ciemnobrązowa. Tylko żółte oczy i broda były takie same. Przeniosłem wzrok na pozostałe demony i uderzyło mnie ich podobieństwo do mnie i Bezana. Jeden miał bowiem żółte oczy, identyczne jak moje, oraz białe otoczki wokół oczu, a drugi był bazaltowo-czarny, z czerwoną grzywą i burgundowymi oczami.
Co do diabła?
Trzy demony już nas zauważyły i podeszły do nas, ''Bezan'' i ''Diderick'' ze sztywno uniesionymi głowami, moja podobizna z ugiętym karkiem i drwiącym uśmiechem.
Jeszcze raz, co do diabła?
''Diderick'' spojrzał na mnie, zachowując się, jakby Bezana wcale tu nie było - sam zresztą zupełnie o nim zapomniałem - i odezwał się, głosem identycznym jak Diderick i jednocześnie zupełnie innym:
-Syriuszu. Witaj. - uśmiechnął się nieznacznie, a mnie aż futro na karku się zjeżyło.
-Kim ty jesteś? - wymamrotałem.
-Przecież wiesz. - ''Diderick'' wbił we mnie spojrzenie żółtych oczu, wciąż dość...demonicznie się uśmiechając.
-Nie wiem... - jeszcze trochę i bym to wypiszczał. Wziąłem się nieco w garść.
-Don. Nazywam się Don.
Wytrzeszczyłem oczy.
-Don? To znaczy, Rickover?
-Owszem. Jeśli wolisz pełne imię.
-Znaczy... Znaczy, Stwórca Didericka? - Nie mogłem tego pojąć.
-Owszem. - Uśmiechnął się z wyższością.
-A więc... Więc to są twoi bracia, Overgeth i Gethsorthset. - spojrzałem na podobizny moje i Bezana.
-Owszem. - Mrugał teraz do mnie. Co za dziwny demon.
-A czego wy... tak właściwie... znaczy... no, chcecie? - wydukałem. Te jego oczy miały dokładnie taki sam wyraz jak oczy Didericka, nie można się było skupić, jednocześnie na nie patrząc.
-Niedługo się dowiesz. Przez najbliższy czas Sathil i Belt będą ci towarzyszyć. - ''I pilnować cię''. Te słowa nie zostały wypowiedziane, ale mimo wyszystko jakby rozbrzmiały.
-A ty - Don zwrócił się do Bezana. -Nie możesz teraz opuścić brata, chyba, że ja lub moi bracia ci pozwolimy.
-Że c... - oburzył się Bezan, ale nagle tylko zachłystnął się powietrzem, jakby głos uwiązł mu w gardle jak tylko Don na niego spojrzał.
Zerknąłem na stwórcę Didericka. Z chęcią bym się tego nauczył. Don odwrócił wzrok.
-No dobra, dobra. - wykrztusił Bezan, odzyskując głos i łapiąc się za gardło. Don uśmiechnął się leniwie, zasalutował i zniknął. Siedziałem w milczeniu, patrząc na Sathila i Belta.
-
Spojrzałem na przybyłych.
- Ehm... Syriusz? Tak przy okazji, to są moje przyrodnie siostry... - mruknąłem cicho. - Amberlina, ta różowa. Kinari, brązowa, Eris, szare szczenię. Ta druga szara z żółtą końcówką ogona to Hita. Ta, wszystkim jest miło, nie będziemy przeszkadzać, pa. - wycofałem się chyłkiem, siadając obok Ditzzi. Tymczasem do Garetha przypałętała się Eris.
-
-Syriusz. - Przedstawiłem się jeszcze raz. -A to Bezan, mój, niestety, brat.
Rozmyślnie pominąłem nasze karykatury, a oni zresztą też nie protestowali. Sathil wciąż siedział z pochylonym łbem, uśmiechając się tak, że włos się na głowie jeżył. Belt wyniośle, ale i spokojnie, patrzył na obecnych.
-
- Dobra, dużo tych wilków - mruknęła, zastanawiając się, czy aby nie iść tak przy wszystkich i oświadczyć, że jej pierwsze życie chodziło z Ianem.. O właśnie, pierwsza Karo. Wadera zastanowiła się, mruknęła coś pod nosem i przed nią pojawił się duch pierwszej Karo - jedną połowę ciała miała białą, drugą czarną, jednak oczy zawsze te zielone. Skrzydła miała złożone, jednak unosiła się pół metra nad ziemią. Żywa Karo kiwnęła głową i wskazała łbem do tyłu, gdzie było całe towarzystwo. Duch spojrzał i 'przejrzał' wszystkie wilki. Podleciał do Iana, chwilowo stała się widoczna tylko dla niego, Syriusza i Karo. Mrugnęła, patrząc się wprost w oczy Iana.
-
Zaświergotałam cicho.
-
Usiadła. Spojrzała na Cass.
-
Wzleciałam trochę wyżej niż Karo.
-
Podrapała się za uchem. Wpatrywała się w ducha-Karo.
-
Przysiadłam na głowie Karo.
-
Rozbrzmiała kakofonia ponownych powitań, tym razem skierowanych do Bezana i przybyłych. Gareth pogrążony był w żywej dyskusji z Eris; nie słyszałem co prawda o czym nawijała waderka, ani co odpowiadał Gareth, brzmiało jednak jak głęboka konwersacja o grzybach. Przewróciłem oczami, po czym zastygłem, z wyrazem pyska mniej więcej takim: 'O.e', gdy spojtrzegłem lampiącego się na mnie ducha poprzedniej Karo. Gareth przerwał na chwilę tę jakże ważną grzybową rozmowę, dojrzał ducha, po czym machnął łapą na moje rodzeństwo, rozszczepił się i wyszedł. Jego prawdziwa forma została oczywiście nad rzeką i zajęła się ponownie gadaniem z Eris. Za kopią Garetha wyszła Amber, Kinari, Lefa i Hita. Daniel usiadł gdzieś z boku, czekając na możliwość rozmowy ze mną. Klini zaczęła latać wokół Syriusza i przypatrywać mu się z ciekawością. Nieco za mną siedziały Ditzzi i Stormakina. Ta druga gapiła się nieśmiało na Bezana, spod grzywki spadającej jej na oczy.
-
- Witaj, Ian - powiedział duch-Karo, spoglądając cały czas na basiora.
Prawdziwa Karo przyglądała się całej scence.
-
Spojrzałem na prawdziwą Karo, unosząc brwi.
-
Prawdziwa Karo podeszła do Iana.
- No co tak się na mnie paczysz? Sprowadziłam ducha Karo, o ile nie wiedziałeś, czy żyje czy nie. Taka sytuacja.
Duch pokręcił głową i zaczął się śmiać.
- Nie żyję. Bum, zostałam uśmiercona. Teraz masz tą Karo, o ile chcesz.
-
Spojrzałem na Iana, jego rodzeństwo i Karo, po czym na Bezana. W końcu wstałem i podszedłem bliżej do wody. Wciąż ignorowałem Sathila, który polazł za mną, wciąż wrednie się uśmiechając. Belt z Bezanem popatrzyli za mną, prawie identyczni, tyle, że Belt był wyższy i bardziej umięśniony.
-
Sathil, z ugiętym karkiem i dziwnym uśmiechem, spojrzał na Bezana i, chyba po raz pierwszy, wyprostował się.
-Idź do jaskini. I nie martw się, nie pryśniesz stąd, chyba, że ci pozwolimy.
Bezan tylko zmierzył go wściekłym wzrokiem i wyszedł. Zastanowiłem się, czy moje gitary są tam bezpieczne.
-
Stałem się znów wilkiem. Zamrugałem. To było dziwne. Skąd nagle wzięło się tu ich tyle. Syknąłem i zauważyłem siostrę. Wycofałem się w cień drzew i westchnąłem.
_________________________
Woooaaan FAZA xD.
Eii ja tu wiad próbujem wysłać!
-
Podreptałam w tę i z powrotem po łbie Karo.
-
Spojrzałam kątem oka na Cass.
- Haru, nie chowaj się tępa cioto - zaśmiała się.
-
Sathil wreszcie przestał się wrednie uśmiechać, przez co, szczerze mówiąc, zaczął wyglądać zupełnie inaczej. W każdym razie, z pewnością milej. Spojrzałem na niego.
-Niby dlaczego macie nas pilnować? - spytałem prosto z mostu.
-Rozkazy. - Sathil znów uniósł kąciki ust.
-Czyje?
-Władcy. - Sathil mrugnął powoli, a mnie nagle zaczęło się zdawać, że mnie okłamuje.
-Czyżby? - mruknąłem, ale demon odwrócił głowę, najwyraźniej uznając to za koniec rozmowy.
-
Zignorowałem kompletnie siostrę i wyszedłem.
-
-Może cię nie usłyszał?-powiedziałam do Karo.
-
- Gamoń. Nigdy nie świecił mądrością - mruknęła.
-
_______________
Zignorował a nie ;-;
-
Nastroszyłam piórka.
Wjemy =3
-
- E? - mruknąłem tylko do Karo-nie-Karo, odwróciłem się zamaszyście, wywaliłem, wstałem, przeszedłem parę kroków, po czym znów się wywaliłem. Dit przewróciła tylko oczami i postawiła mnie na łapy razem z Danielem. Stormakina ukradkiem odprowadziła Bezana spojrzeniem. Zerknąłem na Garetha i Eris. Cóż, można powiedzieć, że konwersacja się kręci. Przerzucili się z grzybów na technologię pozaziemską.
Bezuś ma cichą wielbicielkę xD
-
Sathil mrugnął do mnie i zniknął, a w ślad za nim Belt. Westchnąłem i rozejrzałem się.
-
Stormakina zerknęła na resztę i wybiegła truchtem. Nikt jej nie zauważył.
-
Spojrzałem na Iana.
-
- Ian, jak zwykle nieogarnięty - zaśmiał się duch. - Jak widzisz, ja, Twa była partnerka nie żyję, jestem duchem i nie mogę powrócić do postaci materialnej, bo moje ciało zgniło w dżungli na Mirabilis. A teraz oto to jest moje drugie życie, coś al'a wcielenie, więc albo możesz zostać wdowcem, albo możesz mieć oto tą obecną tu Karo numer dwa jako partnerkę. Czaisz?
Przytaknęła Karo. Ian to serio był taki.. taki nieogarnięty wilk. Syriusz to nie to samo. Uh, czyżby młoda wadera poczuła coś do starego basiora? Nie, noo w sumie możliwe to było, kto by tam panował nad uczuciami..
xDDD
-
- Dobra, ujmijmy to tak... - bezwiędnie mówiłem tak, jakbym wciąż był zamknięty w jednym ciele z Garethem. -My rozumiemy, że ty masz drugie wcielenie itp, itd. Ale dusza, duch, aiua czy jak tam chcesz to nazwać, wciąż pozostaje to samo, tylko łączy się z drugim twoim ciałem. I trzecim, czwartym. Ile ich tam będziesz miała, oczywiście po śmierci poprzedniego. Przynajmniem my to tak rozumiemy, że się powtórzę.
Syru nie taki stary jest xD Czymże jest 625 lat (znaczy 667, ale co tam...xD) z 2 mln. lat Sirfalasa? xD Nawet nwm ile to to ma zer xD
-
______________________________________________________
A, dobra, wiem xD Sześć zer xD
-
- Znaczy, bo jest coś takiego - kontynuował duch. - Ja wiem o istnieniu wszystkich wcieleń, na razie jest cztery, ale ta Karo tutaj obecna wie tylko o mnie i trzecim wcieleniu. Tak jak trzecia nie wie o mnie, tylko o drugim i czwartym, to nie jest to samo.
-
Walnąłem się łapą w łeb.
- Nie o to mi chodzi. I kto tu jest nieogarnięty?
-
- Dobra. - mruknąłem. - Chodzi mi o to, że twoje aiua, znaczy dusza, musiało... Ugh, no. Po prostu, to nie jest twoje drugie życie, Karo. - zwróciłem się do tej prawdziwej, a może do widma. - Skoro przede mną jest duch Karo nr.1, to by znaczyło, że ty, czyli Karo nr.2, ma inną duszę. Bo ta stoi przede mną. Więc, to zbieg okoliczności, że nazywacie się tak samo, albo coś pomieszałem. Ale znowu pamiętasz wszystko, lub prawie wszystko z poprzedniego życia, np. mnie, więc... Nie wiem. - rozłożyłem bezradnie łapy. - Syru, wytłumacz jej.
____________________________________________________
Piszę ze szkoły... ;^; Jeste mądra, wydarłam komuś kompa, żeby sprawdzić puste forum...xD
-
- Ugh, no nie tak do końca. Każda Karo to zupełnie inna osoba, ma inną duszę, ale wie o swojej poprzedniczce i następczyni. To tak jak Ty i Twoje rodzeństwo, tylko my nie jesteśmy rodzeństwem. Mamy pewną wiedzę i tyle. Ugr, nie wiem jak to wytłumaczyć - duch już zaczął tracić cierpliwość. - No dobra. Ja jestem ta pierwsza Karo, która była na samym początku, pierwsze istnienie i takie tam. To jest druga Karo, która nie była nigdy tam gdzie się poznaliśmy, nie zna naszych (łał, jak to brzmi xD) szczeniaków, wie tylko kim ja jestem, kim Ty i Syriusz jesteście. Poza tym to ona dla mnie jest jak Ty w stosunku do Syriusza - brak powinowactwa (czy jak to tam się pisze xD). Dwa zupełnie inne wilki o świadomości, że była poprzednia Karo i kolejna. Tada.
Po nr się kropki nie stawia. Chyba xD.
-
-Hy? Ja? Nawet ja tego nie rozumiem, wybacz Ian. - mruknąłem, rzucając basiorowi przepraszające spojrzenie. -Znaczy, tobie chodzi o to, że duch Karo to DUSZA tej prawdziwej Karo, a reszta wcieleń ma to samo imię, wspomnienia, bla bla bla, ale też każde wcielenie ma inną duszę? O to ci łazi? Że wcielenia to tylko takie...reprodukcje, które nie są prawdziwą Karo w innym życiu tylko innymi wilkami, którymi byłyby, gdyby nie były wcieleniami Karo? (xD) - spytałem, starając się zrozumieć tok myślenia Iana.
-Ta, no o coś takiego mi chodziło. - powiedziałem na wypowiedź Karo. -Kumasz, Ian?
-
Przeciągnąłem się i położyłem, obserwując Iana i Karo. Bez Sathila i Belta łatwiej było mi być sobą.
-
- Nie czaję tego, co powiedziałeś Syriusz - powiedział duch. - Dobra, od początku. Może być maksymalnie 9 Karo. Każda ma inne życie, rodzinę, duszę, wszystko inne. Tylko ja, duch, wiem o wszystkich. A powiedzmy ta druga nie wie nic o czwartej. To nie jest tak, że jesteśmy połączone duszami. Kolejne życia. Mówią, że koty mają dziewięć żyć. No, to jest coś al'a, że jak jedna padnie to się kolejna odradza, ale to nie dokładnie to. No mniejsza. Z tego punktu widzenia wychodzi, że to ja, duch, byłam partnerką Iana, a ta oto tu obecna żywa Karo nie jest i nigdy nie była, to zależy czy Ian chce zamiast mnie mieć ją.
-
- Ee...? - wysłychałem wyjaśnień ducha-Karo z dziwnym wyrazem pyska i bez zrozumienia. - Ee...? - z takim samym skutkiem wysłuchałem i starałem się ogarnąć wypowiedź Syriusza. - Chociaż... - zwróciłem się znowu do Karo-nie-Karo, zamykając uprzednio otwarty na 'ościerz' pysk. - Czyli... Dobra, nie kumam. Czyli ty umarłaś - będąc nieśmiertelną - a ja przez ten cały czas szukałem i w końcu znalazłem waderę, która nazywa się tak samo, wygląda tak samo, pamięta to samo, tylko mniej... Ba, nawet mówi tak samo. - zwróciłem się do Syriusza. - Chyba tylko ty potrafisz pokiełbasić jeszcze bardziej moje mega pokiełbaszone wyjaśnienia. - zastanowiłem się i zrezygnowałem. - Dobra, ja i tak nigdy nie mówiłem, że wierzę w reinkarnację, niew wiem nawet, czy w cokolwiek wierzę, więc... Skończmy ten temat. - spojrzałem na nich prosząco. Słysząc kolejne wyjaśnienia z ust ducha-Karo, westchnąłem. - Dobra, już rozumiem. To nie jest tak, że jak jedno ciało się... "Zniszczy"...? To się rodzi, czy też pojawia kolejne, a dusza jest ta sama. Chodzi ci, czy też wam, o to, że jak ty umarłaś - kiwnąłem głową w stronę ducha. - to stworzyło się kolejne ciało, z pamięcią i wyglądem poprzedniego, a z zupełnie innym życiem, rodziną itp. I tak będzie 9 razy. Dobrze skumałem?
Stawia się! xD Ty polaku, ty xD
-
- Tak! No, mniej więcej. Tylko wygląd mamy inny. Trzecia Karo jest cała czarna, ja jestem czarno-biała, a ta tutaj jest szara ze złotymi detalami. Brawo! No, umarłam. Takie tam, chyba znaleźli moją Piętę Achillesa.
Nie stawia się, jeśli piszesz w skrócie 'numer', jeśli jest 'numerem' to się stawia . xD
-
- Yhm... - mruknąłem tylko, mysląc już o czym innym.
Wcale nie, foch xD
-
- Oj dobra. Na mnie chyba czas - powiedział duch Karo i rozpłynął się w powietrzu.
NIE MÓW MI JAK MAM ŻYĆ ;-;
-
- Ym...
Ę? O.o O so ci chozi? o.O
-
- Dobra. Nie ogarniam nic, ale dobra.
Nic xD. Faazaa .u.
-
- Y... Ja tyż...
Skoro nic, to mogę kontynuować focha ;^;
-
Machnąłem tylko ogonem, nawet już nie słuchając wilków.
-
Zagadałem się z Danielem i Dit.
-
Ziewnąłem i przewróciłem się na bok.
-
Pokręciła łbem. Wzleciała w powietrze.
Ian, dzięki za te prawie 100 like na asku xD.
-
Nie ma sprawy, aż mnie zblokowali xD
-
Idąc przed siebie doszedłem do rzeki. Wyglądała na dosyć czystą, a chciało mi się pić, więc zdjąłem przewieszony przez ramię łuk i przykucnąłem przy brzegu. Zobaczyłem wtedy, po drugiej stronie wody, kilka wilków. Mimo, że od dwóch lat mieszkałem w lesie, nie spotkałem się jeszcze z tymi zwierzętami. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałem, jak się zachować. Po chwili nabrałem w dłonie trochę wody i wypiłem. Obserwowałem wilki, nie zmieniając swojej pozycji i mając łuk pod ręką.
-
Zerknąłem na ludzia. Za moim spojrzeniem podążył Gareth, a wkrótce potem całe moje rodzeństwo. Wgapialiśmy się w człowieka jak sroka w kość.
-
Zaświergotałam ostrzegawczo do Karo widząc człowieka.
-
Chyba lepiej byłoby się wycofać... Skąd mam wiedzieć, jak zareagują? Jeszcze się gapią... i wydają jakieś dziwne odgłosy... Podniosłem ostrożnie łuk z ziemi i wstałem. Powoli się wycofałem.
xD Ale tchórz xD
A tak wgl... Od kiedy
[...] polaku [...]
pisze się małą literą? O.o xD
-
Ciamciaramram... Thusz
-
To ty nie wiesz, że ja z Syrem nie mamy 'p' na klawiaturze? O.o Musimy kopiować ;^;
-
______
No sorka, Duchem Świętym nie jestem xD
-
___________________
Spoks, tylko się pytam, bo to już dość powszechne, że my tak bez 'p' i w ogóle... xD
-
______________
Hah xD
-
__________________
Dobra, don't spam, mamy od tego wątek xD
-
Spojrzała na Cass. Wiedziała nieco, jak zachowują się ludzie. Sama chwilowo zmieniła się w człowieka. Włosy, czarne jak smoła, do tego złote pasemka, niezbyt ich dużo, ale widoczne były. Miała na sobie czarną bluzę z kapturem, bez żadnego napisu, a jeśli był to pewnie się zdrapał. Do tego ciemne spodnie dresowe i czarne trampki, nie dość, że jest ciemno, to ona jeszcze na czarno. Jej złote oczy powędrowały w stronę Iana. Westchnęła cicho i tylko wpatrywała się w niebo. Wyglądała jak nastolatka. Co z tego, że jako człowiek miała 17 lat? No nic, tak to już jest. Podniosła się i podeszła do rzeki. Zastanawiała się, czy Ian przemyślał bardzo nudną mowę pierwszej Karo, czy nie.
-
Przysiadłam na ramieniu Karo.
-
Usiadłem i otrzepałem się.
_______________
Matko, jakie nudy...xD
-
Zerknąłem na Garetha - a on na mnie - po czym wróciłem spojrzeniem ponownie do Daniela i Ditzzi.
Num... ;^; Chce ktuś pogadać z Ian'em? Nuudzi mi siem ;^;
-
Westchnęła. Zmieniła się z powrotem w wilka. Przeciągnęła się i tuż przed jej oczyma pojawił się zwój. Ładny, ozdobny, a tam coś pisało. Zamrugała. Może to tylko jawa? Nie, aż tak to nie, ona ślepa nie jest. Tknęła to łapą. Uniosło się to wyżej do góry. Co to kurka jest?
Myślę nad akcją, po kościele dam wam znać co wymyśliłam -o-
-
Okieu...
-
______________________
I co, jeszcze w tym kościele siedzisz? xD
-
A żebyś wiedział -o-
Nic nie wymyśliłam, nie moja wina że siostra cały czas coś do mnie gadała i ja nic nie zczaiłam? xD
-
_______________
xD
-
______________________
Ugh, a tak czekałem na tego pomysła...xD
-
_______________________
To jak na Jinsei, pamiętasz, Ian? xD
-
__________________________
No jaszne, ja bym nie pamiętał? xD
-
CIERPIĘ NA WBW! -,-
Wielki Brak Weny ;________________________________________________________________;
-
No i Karo dostaje list. Jest on zapisany w języku, który zna tylko Karo. Opowiada on o przeszłości wszystkich Karo, które istnieją, będą istnieć. Wadera zaczyna panikować – jeśli ktokolwiek dowie się o ich przeszłości, przepowie się klątwa, która została ów czasu rzucona. Udaje, że wszystko jest dobrze. Jednak Syriusz i Ian nie dają jej spokoju. W końcu ona wyznaje im całą prawdę. Klątwa polegała na tym, że po śmierci poprzedniczki każda Karo jest opętana przez ducha ich ojca i braci Karo pierwszej. Po pewnym czasie druga (obecna) Karo zaczyna wariować. ‘Tnie się’, robi zamachy na swoje życie, nie słucha nikogo, a nawet ma odwagę, by porwać Iana, związać go i powiesić nad wulkanem. Syriusz cudem ratuje basiora, zanim ten wpada do wody. Wadera jest wściekła. Zamierza podpalić wszystkie tereny, a następnie zabić siebie. Czy Syriuszowi i Ianowi uda się powstrzymać Karo? Czy Karo wróci do normalnego życia i o wszystkim zapomni? A o tym się dowiecie po przerwie xD.
To teraz nabazgrałam .u.
-
Troszku banalnie... u.u
-
_______________
Lepsze to, niż pisanie postów typu: Popatrzył się na nią. / Podrapała się po nosie.
xD
-
__________________
Wow, Karo...xD
Ja w ostatnim czasie to bym z miesiąc myślał, żeby takie cuś wymyślić xD Jakoś tak ciężko mi się myśli xD
-
Cicho, miałam chwilową wenę. Będzie? xD
-
________________________
Ludziska, czy tylko mnie to uderzyło? xD
...porwać Iana, związać go i powiesić nad wulkanem. Syriusz cudem ratuje basiora, zanim ten wpada do wody...
To w wulkanie jest woda? xD
-
Też zauważyłam... xD
-
______________________
W sumie... Tyle miałem pomysłów na akcję, wsio zapomniałem ;^;
-
Sorki, ja o tej godzinie zupełnie nie myślę xD.
-
________________________
xD
To jak, robimy tę akcję? ;^;
-
Karo zamyśliła się (uch, uznajmy że jest już wilkiem, nie czaję bazy, cicho być xD). Po chwili przed jej nosem pojawiła się sowa, płomykówka. W dziobie trzymała jakąś kopertę. Karo szybkim ruchem wyciągnęła z dzioba kopertę, zaś do sakiewki przy nóżce włożyła pewną monetę. Od razu zauważyła, że ten list nie jest taki zwykły. Otworzyła i zaczęła czytać. To, co tam przeczytała całkowicie mogło zmienić jej dotychczasowe życie...
-
Spojrzałem na Karo z zainteresowaniem.
Ehiem... A mogą go uratować Syru i Gareth? ;^; Chcę jakoś tak zacieśnić tę ich braterską miłość xD
-
Zaklęła. Czując na sobie wzrok Iana burknęła coś pod nosem i zjadła kartkę. No cóż, nie miała wyjścia. Oni się nie mogą dowiedzieć. Nigdy.
-
A i tak xD
-
Mój wyraz pyska jednoznacznie przedstawiał 'O.e'.
Thx xD
-
Spojrzałem na Karo i zmarszczyłem brwi.
-
- No co? - warknęła, rozglądając się niespokojnie.
-
- Co to było? - spytałem, unosząc brew.
-
- Nic, takiego - mruknęła. - Na prawdę, wszystko jest dobrze.
-
- Na bank? - nie ustepowałem. - Na kantor?
-
- Tak, jeśli mówię, że wszystko jest dobrze, to kurde wszystko jest dobrze - warknęła. Powoli zaczynała nie wytrzymywać presji, którą wywierał na nią Ian.
-
Z mojego pyska jasno wynikało, że zamierzam przegrupować Karo do defensywy.
- No nie wiem. Ale jeśli wszystko jest w porządku, to powiedz, co było w tym liście?
-
- N-nie - sapnęła. - Nie mogę powiedzieć.
-
Uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Czyyyli... Nic nie jest dobrze. Co się stało? - zmrużyłem oczy. Gareth zerkał to na mnie, to na Karo.
-
- No jeny no, no mówię że nic się nie stało, a jak mówię że nie powiem, to nie powiem, zrozumiałeś? - jęknęła. Teraz najlepiej by było uciec jak najdalej, ale wyjdzie że jest tchórzem. Nie, ona taka nie jest.
-
- No weź, przecie mogę ci pomóc. Powiedz.
-
- Ale ja nie mogę powiedzieć, bo.. - oprzytomniała. Chwila i by był problem.
-
- Bo...? - drążyłem.
-
- Bo zostałabym opętana i chciała wszystkich wyzabijać? - ups, wydało się.
-
Zatkało mnie.
-
- Kurde. Teraz to mam przerąbane.
-
I co ja mam tera napisać? xD
-
Zmieniłam się w gronostaja i przysiadłam obok Karo.
-
- Y? Ale, że o so chozi?
-
- Zanim wszystkie Karo zostały wymyślone i stworzone - bo my nie jesteśmy ot tak zwykłymi wilkami - została rzucona klątwa na naszego ojca-stwórcę, czaisz. Jeśli ja wydam naszą historię, co się jeszcze działo w pierwotnym życiu, jak byłyśmy wszystkie na raz, wtedy klątwa zacznie działać i ja będę ta zaklęta właśnie, bo jestem 'najstarszą', która żyje. Wtedy.. wtedy nie będę sobą. Będę krwiożerczą maszyną, która będzie chciała zatłuc wszystkich.
-
- Ale że teraz? - paczyłem się na nią zszokowany.
-
- W każdej chwili. Wystarczy, że cokolwiek wspomnę o historii, kaput.
-
Usiadłem.
- E... O historii, mówisz...?
-
1370- śmierć Kazimierza Wielkiego!
Ucieeekać... Historia została wspomniana!
-
- Tak, o historii.. - i tutaj wadera zaczęła się wahać. Zdradzić historię i być zła, czy nie? - Zostałyśmy stworzone. Znalazłyśmy się w krainie zwanej.. kurde, nie pamiętam, nie ważne. No i byłyśmy tam chyba księżniczkami, po kolei, byłam druga z najstarszych. Wszystko było dobrze, aż ojciec nie dopuścił się zdrady. I tak pojawili się bracia najstarszej Karo. Wszyscy, cała nasza rodzina została zesłana na ziemię. Była przepowiednia, że każda będzie się pojawiać jedna po drugiej, aż do dziewiątej, aż cały ród wyginie. Pierwsza Karo pojawiła się dobre parę lat temu. Miała.. no nie wiem, wychodziło na to, że 5 braci. Matka opuściła ich, więc Karo pełniła rolę jakby Kopciuszka. Wszyscy z niej drwili. W końcu mając kilka lat uciekła i trafiła do pierwotniaków. Dalej pewnie wiesz jak toczyła się jej historia. Zawsze była tym piątym kołem u wozu, jednak przez to, że zemściła się zabijając swego pierwszego partnera została zhańbiona przez stwórcę naszego stwórcy. Dlatego też, jeśli ja teraz mówię tą historię w skrócie stałam się zhańbiona i zaraz zmienię się w straszydło i będę pragnęła krwi was wszystkich - powiedziała spokojnie.
-
Z minuty na minutę robiłem się coraz bardziej przestraszony, z niewiadomego mi powodu.
- A-ale... Skoro wypaplałaś, to się zmienisz?
-
- Tak. I radzę Ci się schować. Syriusz też. Wiejcie czy coś. Nie wiem, co ze mną może być, ale będę pragnęła krwi. Nie wiem, czy to da się wyle.. - nie dokończyła. Wadera została sama z siebie uniesiona ku górze, chwila i.. z ładnej wadery została brzydka maszkara, nie wiadomo co to było dokładnie. Brutalnie została zrzucona na ziemię, zaczęła warczeć i obnażać kły, wyglądało to dość dziwnie przy czaszce bez futra..
-
Pisnęłam.
A Cassie nadal ma wzgląd w jej umysł... Trolololooll
-
Zerwałem się z ziemi i przywarowałem na ugiętych łapach. Plusem bycia martwym demonem jest to, że przynajmniej nawet z urwanym łbem bym żył.
-
Położyłem uszy po sobie, pisnąłem i schowałem się za Garethem. Przypomniałem sobie z bólem, że nie jestem niezniszczalny. Gareth przeciwnie - zastrzygł uszami i wyprostował się, gotowy do natychmiastowej ucieczki. Nie bardzo mógł najwyraźniej uwierzyć, że ta szkarada z kościanym pyskiem to Karo.
-
- Mówiłam, że tak będzie - powiedziała nie swoim głosem. Po chwili na jej plecach pojawiły się wielkie skrzydła nietoperze, połączone skórą i pozrywane w niektórych miejscach. Wadera wzbiła się w powietrze.
- Jeszcze zobaczycie! - warknęła i wyleciała.
-
Obejrzałem się za Karo, przypadając do ziemi.
-
Lecąc do rzeki stała się niewidzialna i niewyczuwalna. Słychać też jej nie było. Upatrzyła Iana. Ruszyła w stronę ziemi, momentalnie chwyciła go za kark i poleciała do góry, trzymając go mocno.
-
Kłapnąłem zębami, warcząc na Karo, ale nie zdołałem wyrwać jej Iana.
-
Pojawiła się. Spojrzała na Syriusza. Jego jeszcze kiedyś dorwie. Wyleciała.
-
Wrzasnąłem cienkim głosem i zacząłem się wyrywać, ale mi się nie udało. Gareth skoczył i chwycił mnie za jeden z trzech ogonów. Nie zdołał się jednak utrzymać i spadł z chrzęstem łamanych kości. Wstał, otrzepał się, prychnął i usiadł. [Ian wyniesiony, czy jak to tam nazwać]
Jak ja uwielbiam łamać kości moim postaciom :3
-
Zmieniłam postać po raz kolejny tym razem na sporą płomykówkę.
-
Warknąłem pod nosem i wybiegłem, w międzyczasie rozkładając skrzydła.
-
Gareth wybiegł.
-
Belt zastrzygł uszami i spojrzał w niebo. Wybiegł.
-
Weszłam i usiadłam po turecku na brzegu rzeki. Patrzyłam się w wodę, na której pojawiły się delikatne fale. Czekałam. Po prostu czekałam.
-
Pojawił się nad rzeką. Był w dość oryginalnym stroju (szaty Asasyna), charakterystycznym, dla jego bandy. Zgodnie ze wskazówkami Ollie'go - szukał nad wodą. Dziwnym trafem nie skojarzył sobie tego z faktem, że jego ukochana jest nimfą.
W papierach, które dostał, był tylko niezbyt dokładny opis wyglądu. Zauważył jakąś postać nad rzeką. Podszedł bliżej, zarzucając głęboki kaptur na głowę. Skradał się naprawdę cicho. W końcu był zawodowcem. Zatrzymał się parę metrów od dziewczyny. Ukrył się na chwilę za drzewami, by upewnić się, że jest to właściwa osoba.
-
Siedziałam i oddychałam spokojnie, jakbym się niczego nie spodziewała. Nie słyszałam Ezia - w końcu to zawodowiec. Ręką zgarnęłam włosy z twarzy. Miałam zamknięte oczy, plecy proste, broda uniesiona.
I czekałam.
-
Powoli i ostrożnie podszedł bliżej. To chyba ona. Wprawdzie siedziała w cieniu i ciężko było ją rozpoznać, ale... Jednym szybkim ruchem lewej ręki wysunął ukryte ostrze. W każdej chwili był gotowy zadać śmiertelny cios. Był może dwa kroki za plecami dziewczyny, gdy to dotarło w końcu do niego. Ten znajomy zapach... Przecież to Alycia!
W tym momencie zrobił coś bardzo mało profesjonalnego. Otóż, ze zdziwienia, wciągnął powietrze z cichym, lecz dosłyszalnym sykiem.
Błyskawicznie schował z powrotem ostrze i skoczył w kierunku najbliższych drzew. Biegł przed siebie, wspinał się po drzewach i przeskakiwał na inne, dotąd, aż stwierdził, że na pewno nifma go nie znajdzie, w razie, gdyby go goniła. Był wściekły. Miał niemalże pewność, że to sprawka Ollie'go. Albo może po prostu wygadał szefowi i on zarządził zabicie Alyss... Tylko, że w takiej sytuacji zadania nie dostałby przecież on!
-
Usłyszałam syk. Zdziwiłam się nieco, gdyż myślałam, że robią to "profesjonalniej", że tak to ujmę. Błyskawicznie się odwróciłam, jednakże mój napastnik był szybszy. Widziałam tylko jego pelerynę powiewającą przez chwilę pośród drzew. Zaczęłam go gonić, jednak bardzo szybko go straciłam z oczu. Zatrzymałam się. Patrzyłam przed siebie.
-Uciekł. A miał mnie zabić... - mruknęłam. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego wciąż żyję.
-
Opuścił teren z zamiarem odszukania kumpla, klnąc pos nosem.
-
Siedząc pod drzewem doszłam do wniosku, że nie mogę dłużej okłamywać Ezia. Po prostu nie mogę. Wstałam, trochę zbyt gwałtownie i wyruszyłam poszukać chłopaka - chciałam mu opowiedzieć o wszystkim; przyjaciółce i jej morderstwie, zabójcy i moim planie, który o dziwo nie wypalił.
Wyszłam.
/Zt/