Over The World
Miasto => Szpital => Wątek zaczęty przez: Ian w Styczeń 15, 2015, 21:34:34
-
Sala przyjęć.
-
Wszedł, z dziewczyną na rękach. Był silny, ale niosąc Alyss przez taki kawał drogi trochę się zmęczył. Jak tylko przekroczył próg, pobiegło do niego dwóch lekarzy. Zajęli się nieprzytomną, wypytali go o nią i takie tam.
Chwilę później dziewczyna przechodziła dziesiątki różnych badań, a Ezio czekał w poczekalni. Nie mógł tam usiedzieć, tłok, duszno... ale uparcie czekał.
-
Po badaniach obudziłam się. Czułam się fatalnie; wszystko mnie bolało. W pierwszym momencie nie wiedziałam gdzie jestem. Gwałtownie się podniosłam, jednak coś na ręce mnie zatrzymało. Jakaś igła wbita w rękę. I rurka od niej odchodząca, podłączona do dziwnego czegoś obok mojego łóżka.
W pierwszym odruchu chciałam to zerwać. Nie miałam zamiaru długo tu przebywać.
W następnym momencie dotarło do mnie, że musiałam mieć badania.
-O kur*a... - mruknęłam, przerażona. Co jeśli odkryli, że coś ze mną nie tak? - Muszę stąd wyjść... - mruknęłam, rozglądając się. Nie mogłam czekać na wyniki badań. Nie wiedziałam, że czeka na mnie Ezio.
-
W końcu jakiś lekarz wyszedł do młodego wilkokrwistego, uprzednio przedstawiając niepokojące wyniki badań pacjentce.
- Pan to jest kim dla Alici (nie-pamiętam-jakie-nazwisko xD)?
- Bratem - skłamał, jednak tamten się nie skapnął - Mogę się z nią zobaczyć?
Lekarz westchnął.
- No dobrze... Ale nie za długo - powiedział, po czym skierował się do swojego gabinetu. Ezio tymczasem wśliznął się do pokoju, w którym znajdowała się Alyss.
-
Spojrzałam na wejście, a w moich oczach błyskał niepokój. Trochę się uspokoiłam, gdy zobaczyłam, że to Ezio. Ze zdenerwowania moje oczy miały jeszcze głębszy odcień błękitu.
Wstałam od razu.
-Pomóż mi stąd wyjść - rzekłam na wstępie.
-
- Najpierw powiedz, co Ci jest - rzucił stanowczo.
-
-Potrzebuję przeszczepu szpiku czy jakoś tak, bo inaczej umrę - skróciłam to, co powiedział lekarz.
-
__________________
Uhmmmmm... Miałam wtedy na myśli Alyss, jakby co xD
W końcu jakiś lekarz wyszedł do młodego wilkokrwistego, uprzednio przedstawiając niepokojące wyniki badań pacjentce.
- Pan to jest kim dla Alici (nie-pamiętam-jakie-nazwisko xD)?
- Bratem - skłamał, jednak tamten się nie skapnął - Mogę się z nią zobaczyć?
Lekarz westchnął.
- No dobrze... Ale nie za długo - powiedział, po czym skierował się do swojego gabinetu. Ezio tymczasem wśliznął się do pokoju, w którym znajdowała się Alyss.
-
__________
Wszystko jasne xD
-
// Hjaaa... Mogłam od razu uściślić xD
Przyjrzał się uważnie dziewczynie. Powiedziała to tak lekko, że myślał, iż żartuje. Nie, ona nie żartuje... Naprawdę? Nie zna wartości życia? Ezio ją znał, w końcu jest mordercą, nie? Nie psychopatą bez uczuć, lecz po prostu zabójcą do wynajęcia. Wydaje się to sprzeczne ze sobą, ale dzięki temu fachowi wiedział, jak zachowują się i co czują ludzie patrzący śmierci prosto w oczy.
Podszedł powoli do łóżka Alyss i oparł się o ścianę.
- Co Ci jest? - dopytywał.
-
Westchnęłam.
-Lekarz coś mówił o nocnej napadowa hemo... hemo... hemocośtam - rzekłam. - Wymaga to przeszczepu szpiku, bo inaczej moje życie w najbliższym czasie się skończy.
*Nie mogę teraz umrzeć... W końcu muszę pomścić An...*-myślałam.
-
- Masz dawcę? ... - zapytał, wlepiając wzrok w sufit, z którego odłaziła biała farba. Miał nadzieję, że dawca się już znalazł. Alyss była w sumie całkiem spoko dziewczyną... Tyle, że czuł się okropnie, darząc ją choćby sympatią. W końcu była "przyjaciółką" jego najlepszego kumpla. Co prawda, tamten już nie żył, ale...
-
*I Winicjusza też muszę pomścić*-dalej myślałam.
-Nie - odrzekłam jedynie.
-
Przełknął slinę. Walczył w myślach ze sobą. Coś mu podpowiadało, żeby poszedł do lekarza, zaliczył jakieś tam badania i przekonał się, czy akurat jego szpik by się nie nadawał. Szanse były małe, ale jednak... Tyle, że to zupełnie nie w jego stylu! Wmawiał sobie, że to wszystko jedynie ze względu na przyjaźń z Winim.
Odkleił się od ściany. Zdecydował się już. Opuścił salę bez słowa. Ruszył w stronę gabinetu lekarskiego. Natknął się jednak po drodze na doktorka. Namówił go, by ten przeprowadził odpowiednie badania. Przy tym musiał się przełamać. Nienawidził szpitala, operacji,zabiegów i tym podobnych...
_____________
To szo? "Przewijamy w tym miejscu, czy troszku później? xD
-
_________
Przewijamy xD
-
// Dobra... To tam ten tego... Jest dzień operacji, szpik bardzo podobny, lekarze myślą, że Alyss i Ezio to rodzeństwo (ah, te podrobione dokumenty ... ^^)
Wszedł do sali, gdzie leżała Alyss. Do operacji zostało jeszcze parę godzin. Podszedł do okna i przyglądał się z wielkim zainteresowaniem autom mknącym po niezbyt odległej drodze. Nie odezwał się. Szczerze, to nie czuł się najlepiej. Zestresował się, biedulek, przed operacją... Kto by pomyślał, że seryjny morderca boi się takich rzeczy?
To wszystko tłumił jednak w środku. Na zewnątrz wydawał się zupełnie opanowany. Ach, te pozory...
-
Patrzyłam na niego, z nutą niepokoju.
-Boisz się? - spytałam cicho.
-
- Ja mam się bać? Niby czego? Przecież to nic takiego - prychnął, usiłując nadać swojej wypowiedzi urażony ton. Zerknął niecierpliwie na zegarek. Chciałby mieć to już za sobą. Zresztą, nie może się przecież tyle obijać. Praca czeka. A przez pobyt w szpitalu może stracić ewentualne nowe zlecenia...
-
Patrzyłam się na zegarek, byłam pełna niepokoju. Nie odpowiedziałam na pytania postawione przez Ezia.
-
// To lecimy daaaleeej xD ... Pobudka po operacji.
Powoli otworzył oczy i rozejrzał się zdziwiony dookoła. Co on tu robi?... A, no tak... Powrócił z sennego świata do rzeczywistości. Coś by pewnie mruknął pod nosem, gdyby nie to, że po prostu nie mógł. W gardle miał strasznie sucho i do tego to nieprzyjemne uczucie... Wsparł się na rękach i lekko się uniósł. Drzwi były otwarte. Zobaczył, że Alyss leży w sali naprzeciwko. Gdyby mu pozwolili, zaraz by wstał, ubrał się i wyszedł. Zresztą. Co on będzie czekał na czyjeś pozwolenie. Wyciągnął z ręki wenflon (czy co to tam jest xD) i wstał z łóżka. Zakręciło mu się trochę we łbie, ale to zignorował. Do sali weszła pielęgniarka i złapała się za głowę.
- Ale co pan robi? Pan musi teraz leżeć w łóżku!
- Nic nie muszę - mruknął ze sporą chrypą, nie dając się nawet dotknąć.
-
Obudziłam się. Patrzyłam tępo przed siebie, po mojej prawej stronie widziałam kroplówkę, podłączoną do wenflonu w ręce. Zamrugałam kilka razy i powoli się podniosłam. Spojrzałam przez drzwi, gdzie zauważyłam Ezia i pielęgniarkę.
-Ezio? - spytałam zachrypniętym głosem.
-
Potrząsnął lekko głową. Nic nie robił sobie z lamentów pielęgniarki.
- Wypisuję się na własne życzenie - mruknął zirytowany, odsłaniając się ręką od natarczywej kobiety. Odchrząknął, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia w gardle. Wyszedł ze swojej sali, pomagając sobie ręką, żeby nie wpaść przypadkiem na futrynę i poszedł do Alyss.
- Co, siostrzyczko? - rzucił, mocniej akcentując słowo "siostrzyczko".
-
Siostrzyczko? O czym ja nie wiem? Pokręciłam lekko głową.
-Idziesz już, braciszku? - spytałam, również akcentując "braciszku".
-
// Ezio sobie zrobił fałszywe papiery, że niby jest bratem Alyss... Bo wiesz, największa zgodność szpiku jest wśród rodzeństwa. Więc to wszystko po to, żeby lekarze się nie skapli. Eziowi zależy na tym, żeby nikt nie wiedział o nim zbyt wiele xD
-
//Oki, oki, a teraz pisz xD
-
- Jak widać - mruknął. Spojrzał po sobie. Nienawidził tych szpitalnych łachmanów. Zaklął cicho pod nosem i wrócił do swojego pokoju, potykając się w międzyczasie o próg. Wyciągnął z szafki swoje dresy i wsadził je na siebie. Od razu lepiej. Wyszedł na korytarz i poszedł się wypisać. Musiał trochę odstać w kolejce, potem jeszcze wykłócać się z doktorkiem, ale w końcu dostał wypis. Wrócił do sali po swoje rzeczy. Cicho westchnął i usiadł na krześle koło łóżka. Jeszcze trochę kręciło mu się we łbie. Na szczęście upierdliwej pielęgniarki nie było w pobliżu.
-
Wstałam szybko, gdy zauważyłam, że Ezio się zbiera. Podeszłam do niego, w luźnej koszuli szpitalnej. Trochę mi było słabo, trochę nawet bardzo. Przez chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale zignorowałam to.
-Chciałam - odchrząknęłam - chciałam ci podziękować - spuściłam oczy lekko w dół.
-
- Nie ma za co... I tak jeszcze nie wiadomo, czy wszystko się udało... - mruknął, nieco zmieszany. Wstał z krzesła. Zgarnął z łóżka plecak ze swoimi rzeczami i wyszedł, spoglądając raz jeszcze na Alyss. Kiedy wychodził z budynku zastanawiał się nad tym, dlaczego pomógł tej dziewczynie. Przecież on nie jest od ratowania życia, a od pozbawiania go... Do tego nawet nie znał jej zbytnio. Kim ona była, że tak zawładnęła nad jego umysłem? Z tego, co wiedział, nifmy nie uprawiają czarów, więc co to wszystko ma znaczyć?...
_______
z.t.
-
Uznałam, że tu nie będę. Mimo wielu sprzeciwów pielęgniarek, ubrałam się i wyjęłam te wszystkie igły z siebie. Wzięłam rzeczy, po czym poszłam do recepcji, żeby się wypisać.
-Nie możemy tego zrobić - rzekł facet przy ladzie. Zmierzyłam go wzrokiem.
-Czyżby? - moje oczy nieznacznie zalśniły, a sekundę później także jego.
-Już panią wypisujemy - odrzekł lekko sennie.
*Jak to dobrze być nimfą*
Po wypisaniu mnie wyszłam dumnym krokiem na powietrze, choć nieco kręciło mi się w głowie.
Zt.