Over The World
Tereny => Ruiny zamku => Wątek zaczęty przez: Karo w Lipiec 19, 2014, 21:49:48
-
Ogromne ruiny. Niektóre pomieszczenia są jeszcze 'stałe', więc można po nich chodzić. Zachowały się stare meble.
-
Weszłam. Zmieniłam się w wilka i ziewnęłam, przeciągając się. Nudno tu było, ale cóż.
-
Wszedłem wściekły na siostrę. Włożyłem ręce w kieszenie. Przemierzałem korytarze szybkim krokiem, pokonując coraz ciemniejsze zakątki. W końcu po pewnym czasie usiadłem w ciemnym zaułku. Zamknąłem oczy i oparłem głowę o ścianę.
-
Spojrzałem w sufit i kątem oka zobaczyłem coś błyszczącego. Wyciągnąłem rękę i dotknąłem tego "czegoś". Był to kawałek szkła. Spojrzałem na niego. No cóż.
-
Wszedłem, gubiąc się w terenie. Los chciał, abym wpadł po chwili na Haru.
-Co tu robisz? - spytałem, kucając obok niego.
-Wszystko okej? - kolejne pytanie, a w mój głos wdała się nutka zmartwienia.
-
Spojrzałam na NiYu.
-Siedzę.-powiedziałem-Okej? Jak ma być okej jak ona ze mnie jakiegoś idiotę robi?-warknąłem i zacząłem wpatrywać się w ziemię. Narysowałem palcem mały scyzoryk. Po chwili trzymałem takowy w ręce.
-
-Tylko się nie skalecz. - patrzyłem na ostrze, po czym spojrzałem mu w oczy.
-Może sobie robić z ciebie idiotę, ja i tak swoje wiem. Poza tym, moja siostra też potrafiła mi nieźle uprzykrzyć życie. - klapnąłem sobie na ziemi, zagłębiając się na chwilę we wspomnieniach, po czym się zaśmiałem.
-Kiedy nie mogłem doskoczyć nad siatkę to nazywała mnie konusem i twierdziła, że nigdy nie będę mógł dobrze grać. I się myliła! To jest w tym wszystkim najlepsze. Możliwość udowodnienia, że jest inaczej. - znów się zaśmiałem, choć nie myślałem, że jest to dobra rada.
_____________________
Muszem iść. Trza coś zjeść i lekcje odrobić... :c
Papa :c
-
Rzuciłem scyzorykiem o ścianę, a ten się roztrzaskał.
-Konkusem? Serio?-zaśmiałem się
____________
Paap T_T
-
Kiwnąłem głową, lekko zarumieniony i zmieszany. Jednak po chwili uśmiechnąłem się do niego.
-Lepiej wyglądasz jak się śmiejesz! - stwierdziłem, szczerząc się.
-
Poczochrałem go po włosach.
-Miło-wymruczałem przymykając oczy.
-
Uśmiechnąłem się, czując jego dotyk.
-A tak w sumie, to ty jesteś oryginalnie człowiekiem czy wilkiem? - spytałem, choć chyba nie powinienem się tym interesować.
-
-Wilkiem...Chyba.-powiedziałem zastanawiając się.
-
Zaśmiałem się i po chwili go przytulałem. Sam nie wiem czemu. Impuls?
-
Zaśmiałem się i oddałem uścisk przyjacielowi.
-
Moje serce zabiło mocniej, a na twarzy pojawił się typowy dla mnie rumieniec i zmieszany wyraz twarzy.
-P..przepraszam. To było chyba nie na miejscu, co? - spytałem, jednak wciąż go nie puszczałem.
-
Uniosłem brek i spojrzałem na niego.
-Ale co niby?-spytałem stukając palcami o ziemię.
-
-Takie... przytulanie cię.
-
-Jestę pieskiem!-zaśmiałem się z zmieniłem się w wilka. Spojrzałem na niego i znów zmieniłem się w człowieka.
-
Dziwne uczucie, przytulać najpierw człowieka, potem wilka, a potem znów człowieka i mieć świadomość, że to dalej ta sama osoba... No nic. Puściłem go i delikatnie się odsunąłem. Trochę zmieszany wstałem, patrząc w stronę, z której przyszedłem.
-Ja.. Chyba pójdę. Chyba nie zamknąłem lodówki. - stwierdziłem, mając nadzieję, że Haru albo mnie zatrzyma, albo pójdzie ze mną.
-
-Idę z Tobą NiYu-powiedziałem i również wstałem. Otrzepałem ubrania i rozejrzałem się.
-
Uśmiechnąłem się szeroko i chwyciłem go za rękę.
-To chodź! - oznajmiłem i pociągnąłem go za sobą. (wyszedłem)
-
Wyciągnięty(Tak jest jak ma się znów szlb.Y-Y)
-
Weszłam, u boku Winicjusza. Jak zawsze rozejrzałam się najpierw czujnie.
-
- Fajnie tu - uśmiechnąłem się.
__________________
Odzwyczaiłam się od Winicjusza xD
-
Uśmiechnęłam się lekko.
-Przyzwyczajona jestem do wodnych terenów... Ale tutaj też jest dobrze. - odrzekłam.
-
Pojawiła się. Zaczęło jej się nudzić w swojej jaskini. Była nieco zmęczona. A skoro to ma być dziedzic Iana, to niech on się nim zajmie. Wyszczerzyła się pod nosem i przeciągnęła. Rozejrzała się po ruinach.
-
Spojrzałam na wilczycę.
-Witam.
-
- Hej - powiedziała, patrząc na dziewczynę.
-
Spojrzałam się na ziemię, gdzie powstała mała kałuża. Zaczęłam się bawić jej powierzchnią.
-
Podeszła do niej. Spojrzała na to, co robiła.
-
Na powierzchni wody stworzyłam podobiznę wilczycy.
-
Wyszczerzyła się. Machnęła ogonem.
-
Spojrzałam na chwilę na nią, a potem znów na wodę, a wilczyca "wyszła" z kałuży.
-
- Fajne - wyszczerzyła się.
-
Wodna wilczyca machnęła ogonem i podskoczyła. Zachowywała się jak szczeniak. Uśmiechnęłam się.
-
Z jej łapy wypłynął strumień wody. Zmienił się w Alycię.
-
Spojrzałam na wodną siebie. Zmrużyłam oczy. Coś mi nie pasowało... Wpatrywałam się w wodną figurkę, zmieniając ją nieco. Po chwili się uśmiechnęłam. Tak, teraz lepiej.
-
- Ładne - mruknęła.
-
// Mam wielką ochotę zabić Winiego ::)
-
Spojrzałam na Winicjusza. Przyjrzałam mu się dokładnie, po czym odtworzyłam go w wodzie, tworząc figurkę. Uśmiechnęłam się.
//Why? :o
-
// A bo tak... xD Taką mam zachciankę xD
- Serio? Taki brzydki jestem? - mruknąłem zaczepnie z miną niewiniątka.
-
Spojrzałam na niego.
-Brzydki? No nie powiedziałabym... - mruknęłam i lekko się uśmiechnęłam.
-
// To go zamorduję ^^ Tylko się jeszcze muszę zastanowić, jak ^^ Musi być cieeeekaaawieeee xD
- Naprawdę?... ( nie wiem, co on by mógł jeszcze powiedzieć xD )
-
-Naprawdę - uśmiechnęłam się.
//I znowu sama zostane.. xD
-
// Innego gościa Ci sprowadzę, spokojnie xD I już chyba wiem, kogo 8)
Prychnął ze śmiechem.
______________
Pomóż, jak go zamordować?.... xD
-
//Atak wściekłych królików.. XD
-
// Nie no, ale poważnie xD
-
//Nadjedzie czołg i zrobi wielkie bum c:
-
// A idż... Sama coś wymyślę...
-
- Ja się zmywam.. - wyszczerzyła się i wyszła.
-
// Od teraz piszę w narracji trzecioosobowej.
Nagle pojawił się tajemniczy jeździec na spienionym koniu. Zatrzymał swojego rumaka tuż przed Winim.
- Winicjusz? - zapytał wyniosłym tonem. Chłopak, zdezorientowany, potwierdził.
- Z rozkazu najwspanialszego i miłościwie panującego nam, wielkiego i wszechwładnego króla mam wykonać na tobie, Edgarze, jako na zdrajcy naszego królestwa, wyrok śmierci - to powiedziawszy wyciągnął nóż i wbił go głęboko w klatkę piersiową zaskoczonego Winicjusza, nawet nie schodząc z konia. Nim ktokolwiek zdążyłby cokolwiek zrobić, ponaglił swojego fryza i pognał z powrotem tam, skąd przybył.
-
Patrzyłam na to wszystko oniemiała. Spojrzałam na Winicjusza ze łzami w oczach.
-W-winicjusz... - rozpłakałam się.
Przeniosłam wzrok na miejsce, skąd przybył tajemniczy jeździec. Póki jeszcze miałam go w zasięgu wzroku, zrobiłam przed nim głębokie bagno, by nie mógł się z niego wydostać. Owe bagno ciągnęło się przez wieleset metrów i było prawie nie do przejścia.
Z pomocą wody zrobiłam dół, gdzie położyłam ciało Winicjusza. Ostatni raz na niego spojrzałam i ze łzami w oczach zakopałam jego ciało. Zrobiłam mały nagrobek i wybiegłam.
-
// Hahh xD
-
//Tak, jestem mściwa ^^
-
Wszedł. Wcześniej wysłał SMS-a Ollie'mu, żeby się tutaj również zjawił. Musiał z nim natychmiast pogadać. W międzyczasie, żeby rozładować swoją frustrację, zaczął chodzić w tę i z powrotem. W końcu wezwany przyszedł. Nie miał zielonego pojęcia, o co chodziło Spy'owi.
Ezio jak tylko go zobaczył, zaraz do niego przyskoczył i chwycił go za kołnierz, utrudniając trochę oddychanie.
- Co to miało być?! Jakiś kiepski dowcip?!
Blondyn jednak bez większego problemu uwolnił się i wykręcił mu rękę. Chłopak cicho syknął i spuścił z tonu.
- O czym ty człowieku chrzanisz? Ogarnij się.
-
Puścił Ezia. Ten patrzył teraz na niego wściekłym wzrokiem, ale trzymał emocje na wodzy.
- To twój pomysł, czy wygadałeś szefowi? - warknął.
- Nie wiem, o czym ty mówisz - Ollie popatrzył na niego, jak na wariata.
- Ostatnie zadanie. O n a była celem.
- Nic o tym nie wiem. Nikomu nie mówiłem. Stary, przecież wiesz, że dotrzymuję słowa.
- To w takim razie kto chciał jej śmierci?
- Może ma jakichś wrogów? - rzucił blondyn, po czym położył rękę.na.ramieniu kumpla - Szczerze? Nie podoba mi się to. Odkąd poznałeś tę laskę zachowujesz się jak nie ty!
Ezio westchnął.
- Taa... Sam nie wiem, co się ze mną dzieje... Sorry.
Ollie coś tylko odmruknął i pokręcił z politowaniem głową.
-
Przybyłam w okolice ruin. Musiałam chwilę odpocząć, więc usiadłam gdzieś przy pozostałości sprzed lat. Oparłam się i przymknęłam oczy.
-Gdzie ja go mogę znaleźć... - mruknęłam cicho i westchnęłam.
-
- Dobra, ja spadam, mam jeszcze parę spraw do załatwienia. Trzymaj się - rzucił Ollie i odszedł w kierunku miasta.
Ezio tymczasem wdrapał się na pozostałości baszty wartowniczej. Był tam piękny widok na całą okolicę. Zerknął w dół. Alyss? Co ona tu robi? Zlazł, a raczej zeskoczył, po drugiej stronie ruin wieży. Podszedł cicho do nimfy. Nie. Nic nie słyszała. Stanął koło niej.
- Cześć, Alicia... Co tu robisz?
-
Odwróciłam się gwałtownie. Spojrzałam w górę na Ezia i wstałam.
-Szukałam Cię - rzekłam na wstępie. - Boo... Bo muszę Ci coś powiedzieć - dodałam cicho.
-
Zdziwił się. Co też ona mogła chcieć mu powiedzieć?
- Słucham - rzekł, odruchowo odrobinę przechylając głowę na bok.
-
-A tak właściwie opowiedzieć, bo nie chcę nic przed Tobą ukrywać.. - wyjaśniłam i spojrzałam nieśmiało na niego. Wzięłam oddech i zaczęłam wyjaśniać:
-Parę lat temu, zanim trafiłam tutaj - zrobiłam przerwę - miałam przyjaciółkę, najbliższą w życiu mi osobę. Byłyśmy jak siostry, albo i lepiej. Była po prostu tym, kogo zawsze potrzebowałam. Gdy pewnego dnia wstałam, mama przyszła do mnie i powiedziała, jak jej przykro. Że przykro jej, że nic nie zdołałam zrobić. Nie wiedziałam, o co chodziło. Jednak bardzo szybko dotarły do mnie złe wieści. Moja przyjaciółka... została zamordowana. - cicha łza popłynęła po moim policzku. - Załamałam się po tym i przyrzekłam sobie, że znajdę zabójcę i się zemszczę. Uciekłam z domu w poszukiwaniu tropu, gdyż policja jedynie machnęła ręką na to. Trafiłam przez to tutaj, gdzie dowiedziałam się o osobach, które zabijają po cichu. - zatrzymałam się. No już Alyss, mów. Powiedz mu, co głupiego żeś wymyśliła. Zebrałam się w sobie i rzekłam cicho, bardzo cicho:
-J-ja... Ja zadzwoniłam tam i podałam siebie jako cel, chciałam żeby on mnie zaatakował i wtedy bym mogła się na nim zemścić za to, że odebrał najbliższą mi osobę - powiedziałam szybko. Nie podnosiłam wzroku na Ezia, wiedziałam, że patrzył się na mnie z pogardą. Bo przecież ten plan był bez sensu. Ale musiałam coś zrobić.
-
// Dobre by było, jakby jeszcze potem dodała, jak nazywała się ta jej przyjaciółka xD
Nie skojarzył faktów. Zabił już wiele osób. Zresztą... "Agencja" wysyła różnych zabójców w różne miejsca.
Historia Alyss ruszyła trochę jego twardym sercem. Zawsze starał się nie myśleć o swoich ofiarach, jako o czyjichś (chrzanić gramatykę xD) krewnych, znajomych, dobrych przyjaciołach. Gdyby to robił, to nie dałby pewnie rady nikogo zabić. Szef zawsze go uczył, że to jedynie nic nie znaczące cele, których śmierć nie obchodzi świata. Maleńkie robaczki. Nic się nie stanie, kiedy któregoś rozdepczesz...
Popatrzył na Alyss. Teraz zrozumiał, że bez potrzeby rzucił się na kumpla. Nie sądził, że byłaby do tego zdolna. Ale przecież... Miała szczęście... Gdyby padło na innego zabójcę, nie przeżyłaby tego spotkania! Na samą myśl o tym trochę zbladł. Otrząsnął się i podszedł do dziewczyny o pół kroku bliżej.
- Co ty zrobiłaś... - jęknął - I co? Miałaś zamiar zabić mordercę?...
-
-Nawet nie wiesz, jaką krzywdę potrafię komuś zrobić - rzekłam cicho. - Zwłaszcza na osobie, która odebrała mi kogoś, kto był dla mnie ważniejszy od mojego życia. Za kogo mogłabym oddać swoje życie. Za kogoś, dla kogo mogłam zabić - podniosłam wzrok, w którym krył się ból, rozpacz, a także przez wiele lat skrywana złość.
-Możesz mnie mieć za zwykłą nimfe, spokojną dziewczynę, która potrafi coś tam zrobić z wodą. Ale tak naprawdę mogę być bardzo niebezpieczna - jakby dla potwierdzenia swych słów moje oczy zaczęły szaleć, niczym morze w trakcie sztormu.
-Cóż... Jestem jak woda. Mogę być spokojna i nieszkodliwa, a nawet pomocna. Ale mogę nieść śmierć, pożogę i ogromne straty - pstryknęłam, a niebo zaszło chmurami, z których zaczęły padać małe kropelki wody - Na zawołanie mogę zrobić prawie wszystko. A co dopiero będzie, gdy zabraknie mojego zawołania?
-
- No dobra... Ale gdyby coś poszło nie tak? - robił jej wyrzuty. Przymknął oczy. Teraz wyobraźnia podsuwała mu inną wersję wydarzeń. Otóż... Gdyby Ezio nie zauważył w porę, że to Alyss? Nie wytrzymał by tego. Cicho westchnął.
- Jeszcze na ciebie nie "zapolował"? - zapytał, jakby nic nie wiedział. Kłamstwa jednak coraz bardziej ciążyły mu... Okropne uczucie.
-
Pokręciłam głową. Chmury rozeszły się, a ja westchnęłam.
-Zawsze może coś pójść nie tak - powiedziałam jedynie.
-Chyba zapolował. Usłyszałam syk za sobą, a gdy się odwróciłam, widziałam jedynie znikającą postać pośród drzew. Nie zdążyłam go dopaść - opowiedziałam, jak było.
-
- Mam nadzieję, że więcej się już nie pokaże - powiedział.
- Nie chciałbym, żeby coś ci się stało - dodał, z czułością w głosie. Spojrzał jej w oczy, po czym mocno do siebie przytulił. Z lubością wsłuchiwał się w rytm bicia jej serca.
Taki paradoks - zakochany romantyk, a zarazem bezlitosny morderca...
-
Westchnęłam.
-Tak bardzo chciałam pomścić Spencer... - westchnęłam i samotna łza popłynęła po moim policzku, by potem zostawić prawie niewidoczną plamkę na ramieniu Ezia.
-
Spencer... Zaczął przeszukiwać swoją "bazę danych". Coś mu światło. Chole*a. Uświadomił właśnie sobie, że wie kto zabił przyjaciółkę Alycii. On sam. Zamknął na chwilę oczy. Super, gorzej być nie mogło... Z tego, co pamiętał, tamta dziewczyna za dużo wiedziała. Wiedziała o którymś komisarzu z psiarni. No i zlecił jej morderstwo... Gdyby Ezio wiedział, że ona jest tak ważna dla Alyss, w życiu nie podniósłby na nią ręki.
-
-Wiesz... Ja już pójdę, muszę to wszystko przemyśleć - oznajmiłam z westchnieniem. Byłam zmęczona, od dawna nie spałam. - Jakby co to będę w domu, wchodź kiedy chcesz - poinformowałam. Pocałowałam go i poszłam, zatopiona w myślach.
-
Rozejrzał się bezradnie. I co on teraz ma zrobić? Nie może dalej oszukiwać ukochanej. To jak tchórzostwo. Tyle, że przysięgał wierność organizacji skrytobójców. W końcu stwierdził, że pójdzie w świat. Przed siebie. Tak daleko, gdzie go tylko nogi poniosą. Zacznie wszystko od nowa. Zostawi dotychczasowe życie. Dramatyczna decyzja.
Postąpił nawet parę kroków naprzód. Nie! To nie jest żadne rozwiązanie. Cicho jęknął i poszedł w innym kierunku. Do swojego domu.
-
Chwilę przesiedziała u Syriusza. Stwierdziła jednak, że musi się gdzieś przejść. Wkroczyła na teren Ruin, nucąc coś pod nosem.
- Aramisa? - rozległ się znany jej głos.
- Alexiel - odparła, machając ogonem.
Tuż koło niej pojawił się rosły basior. Był cały czarny, jedno oko miał czerwone, a drugie niebieskie. Na szyi miał zawieszony medalion.
- Przede mną nigdy nie uciekniesz, Aramiso - powiedział dumnie się prostując.
- Nie jestem Aramisa. Jestem Karo - prychnęła, odsuwając się od niego. - I nie będę z tobą, jestem z Ianem.
- Z tą fajtłapą? Nie zapominaj, że stworzyłem was po to, żeby każda była ze mną. Czy mam skrócić twój żywot i wezwać nową Karo?
- Nie! - zaprotestowała. I to był błąd. Jej ciało zaczęło drżeć i z puchatej wadery powstała wadera o twardej sierści, której charakter był równie twardy.
-
Mruknęła coś pod nosem.
- A teraz spieprzaj stąd - prychnął i zniknął.
Wadera posłusznie ruszyła w stronę innego terenu.
z.t.