Over The World
Miasto => Kawiarnia => Wątek zaczęty przez: Karo w Lipiec 19, 2014, 22:13:18
-
Niewielkie stoliki, do tego przytulne krzesełka. Oto nasza kawiarnia, w której niekiedy zakochani przebywają i piją kawę.
-
Wszedł (z Alycią). Wybrał jakiś wolny stolik i usiadł przy nim. W kawiarni było jeszcze parę osób. To samo na ulicy obok - spora grupa przechodniów. Ezio liczył, że nie odważą się tu zaatakować. Ale na wszelki wypadek był ostrożny. Przecież każdy w pobliżu może należeć do organizacji. Nie znał wszystkich członków, było ich zbyt wielu.
-
Weszłam z Eziem i usiadłam. Zachowywałam się, jakby nic się nie wydarzyło. Na ustach miałam chłodny uśmiech, brodę uniesioną. Ciągle jednak byłam czujna. Gdy podeszła kelnerka, poprosiłam 2 kawy.
-
Zerknął przez okno. Przyglądał się ludziom przechodzącym ulicą. Byli tacy ... zwyczajni. Pochłonięci zwykłą, szarą codziennością. Ezio zastanawiał się, jak to jest być takim właśnie człowiekiem. Nie wilkokrwistym, nie zabójcą. Zwykłym człowiekiem, który ma kochającą rodzinę. Chodzi do szkoły, potem do pracy. I nikt na niego nie poluje, nikt mu nie zagraża.
Mimowolnie westchnął, wracając do rzeczywistości.
-
Spojrzałam również przez okno. Odwróciłam się dopiero, gdy usłyszałam kroki kelnerki. Podziękowałam skinieniem głowy i przysunęłam jedną kawę bliżej Ezia.
-Smacznego - powiedziałam i wzięłam swoją filiżankę do ręki. Podmuchałam i napiłam się trochę. Boska! No cóż, czasem trzeba odwrócić się od rzeczywistości.
-
Skinął lekko głową. Również zaczął sączyć powoli swoją kawę, nadal jednak sprawiał jeszcze wrażenie nieobecnego.
________
Sorry, brak weny...
-
-To... Co zrobimy? - spytałam cicho.
//Ja również brak :x
-
// Trza jakoś jeszcze akcję rozkręcić... Ale co tu, do jasnej ciasnej, jeszcze można wymyślić?... ;-;
-
_____________________
Wparuje wam tańczący wilk grając na ukulele, lol xD.
-
// O.='
-
//Brakus wenus ;-;
-
// Hjaaa... Kurde, co by tu jeszcze wymyślić...
-
//Ja żyje w innym świecie ostatnio xD
-
Zasępił się.
- W sumie... Nie wiem. Szef znajdzie nas wszędzie, jestem tego pewny. Jeśli zaszłaby taka potrzeba, przetrząsnąłby i samo piekło - westchnął, nadal usiłując znaleźć jednak jakieś wyjście z sytuacji.
Zerknął na siedzącą dwa stoliki dalej dziewczynę, która właśnie mamrotała pod nosem niezłą wiązankę przekleństw, wycierając serwetkami wylaną przez siebie wodę. Ledwo się powstrzymał, by samemu nie zakląć.
Lea!
Tylko jej tu brakowało...
-
Westchnęłam. Również spojrzałam przelotnie na dziewczynę, a potem na chłopaka.
-Mamy troszeczkę poważniejszy problem niż rozglądanie się za dziewczynami - mruknęłam.
-
- Że co?... - wymruczał, marszcząc brwi. Dopiero pół sekundy później załapał, co miała na myśli. Zrezygnował z wyjaśnień. Nie miał zamiaru przyznawać się do siostry. Tak. Ezio miał siostrę. I to prawdziwą, rodzoną, nie "przyszywaną", jak to było w przypadku Ollie'go.
Rozdzielono ich, gdy byli jeszcze naprawdę mali, więc zupełnie siebie nie pamiętali. Dziwnym zrządzeniem losu spotkali się jednak później. I dowiedzieli się, że są rodzeństwem. Ale ona już wtedy piła, paliła, ćpała... No i zajmowała się... Za to Ezio stracił do niej resztki szacunku i nie obchodziło go już, że łączyły ich więzy krwi. Ona była prostytutką.
Może i zrobił błąd, że nie pomógł jej się odbić od dna. Ale nie potrafił wtedy zdobyć się na aż takie poświęcenie.
Odwrócił głowę, mając nadzieję, że Lea go nie rozpozna.
- Wcale się za nimi nie rozglądam - dodał, nieco urażonym tonem.
-
-Nie, wcale - rzekłam z lekką ironią w głosie i delikatnym uśmiechem na ustach. Spojrzałam na dziewczynę, a potem na Ezia. - Ale jesteście do siebie podobni - stwierdziłam.
-
- Ja nie widzę podobieństwa - burknął, lekko się krzywiąc. W duchu zaklinał Leę, by sobie poszła. Ta jednak uparcie siedziała na swoim miejscu. I katastrofa. Odwróciła się na chwilę i wpatrywała się w niego zdziwionym wzrokiem, który następnie przeniosła na Alycię. Bez wątpienia poznała brata. Ezio spiorunował ją takim spojrzeniem, że chciał, nie chciał, odwróciła się. Znała jego zdanie na swój temat. Zaczęła się zbierać, z cichutkim westchnieniem.
A Ezio tymczasem, jak gdyby nigdy nic, powrócił do poprzedniego tematu.
- Mam tu w mieście starego dobrego znajomego. Mogłabyś ewentualnie u niego przenocować. Podejrzewam, że trochę czasu zajmie szefowi dotarcie do.niego, zwłaszcza, że Ollie jest po naszej stronie...
-
Przyjrzałam się jeszcze rodzinie, a potem spojrzałam na Ezia. Widziałam jej zdziwiony wzrok, gdy spojrzała na chłopaka.
-Czyżby twoja była cię poznała? - uśmiechnęłam się lekko, choć byłam ciekawa jego reakcji.
-A Ty? - spytałam od razu. Nie chciałam go zostawiać.
-
- To nie moja była - jęknął - Nie znam jej - dodał, zdając sobie sprawę, że znowu okłamuje swoją ukochaną. Ale w tej chwili naprawdę żałował, że w ogóle kiedykolwiek poznał Leę.
Dziewczyna, słysząc jego ostatnie zdanie, całkiem posmutniała. Wiedziała, że zasłużyła na to, ale teraz się zmieniła! Poszła na odwyk. Nie piła, nie paliła i nie ćpała. Od niedawna. Rzuciła też swoją dotychczasową robotę. Naprawdę chciała wyjść na prostą...
Podniosła się i wyszła, rzucając w międzyczasie krótkie spojrzenie bratu i, jak domyślała się, jego dziewczynie.
- Ja sobie poradzę, nie martw się - odparł, kontynuując Ezio. Dopiero teraz zaczynało powoli ruszać go sumienie, które, oczywiście, starał się stłumić.
-
Obserwowałam czujnie dziewczynę. Widziałam kolejno malujące się uczucia na jej twarzy. Gdy usłyszałam, że rzekomo jej nie zna, a ona to usłyszała, zobaczyłam ból. Niee, ja tego tak nie zostawię. Spojrzałam znacząco na Ezia.
-Kochanie, nie wiem, kim jest ta dziewczyna, ale nie wydaje mi się, że jej nie znasz - rzekłam. - Więc teraz grzecznie wstaniesz i pójdziesz ją przeprosić, bo Twoje ostatnie słowa chyba ją trochę zraniły - dokończyłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-A co do nocowania, chyba nie sądzisz, że cię zostawię. O nie, co to to nie.
-
- Alycio, proszę cię - westchnął, nieco pochylając się w przód, z błagalnym wzrokiem. Naprawdę chciał zapomnieć raz na zawsze o Lei. Odgrodzić się od niej murem, jak od trędowatej.
-
-Nie żartuję. Jestem dziewczyną i jeżeli ona sobie pozwoliła tak widocznie na te uczucia... To znaczy że naprawdę ją to zabolało.
Spojrzałam prosto w jego oczy.
-Poczekam, a Ty idź.
-
Nabrał do płuc więcej powietrza, chcąc dalej protestować, ale rozmyślił się. Wstał z westchnieniem i spojrzawszy jeszcze raz na Alycię, wyszedł. Dogonił siostrę.
- Lea, zaczekaj... - mruknął, przystając. Dziewczyna odwróciła się natychmiast, z nadzieją w oczach. Ezio przełknął slinę, nie wiedząc, co ma teraz powiedzieć. Cześć, co tam słychać?...
Zanim jednak zdążył się odezwać, Lea rzuciła rzuciła mu się na szyję, mało go przy tym nie przewracając.
- Ezio... Ja naprawdę się zmieniłam. Proszę, uwierz mi - wyszeptała, na chwilę się od niego odklejając i spoglądając mu prosto w oczy.
- Musisz mi uwierzyć - dodała błagalnie, w związku z brakiem jego reakcji.
- Mam nadzieję, że mówisz prawdę - odparł w końcu, czego efektem był nagły wybuch euforii, ze strony Lei. Przytuliła się do niego, po czym wspięła na palce i pocałowała go w policzek. Żywiołowy włoski temperament. Ezio nie miał serca odepchnąć jej od siebie. Skoro się rzeczywiście zmieniła... Eh, w końcu była jego siostrą!
-
Obserwowałam przez okno całe zajście. Ciekawa byłam, kim jest tamta dziewczyna. Mimo że ufałam Eziowi, to jednak gdy go tak przytulała to poczułam lekkie ukłucie zazdrości.
Mimo tego na ustach miałam delikatny uśmiech. W końcu nie lubię, gdy inni cierpią.
-
- Va bene... Starczy - jęknął Ezio, mając dość uścisku siostry. Odkleiła się od niego. Po chwili zaczęła:
- Ta dziewczyna, z którą siedziałeś w kawiarni... - jej wzrok ewidentnie wyrażał zazdrość o ledwo co "odzyskanego" brata.
- A to jest moja prywatna sprawa - uciął Ezio i zmienił temat - Mieszkasz tu gdzieś?
Potwierdziła skinieniem głowy.
- Więc masz tu mój numer, jak będziesz coś chciała to dzwoń, ciao - powiedział i wykręcił się, wracając do kawiarni. Lea stała jeszcze chwilę na chodniku, z kartką w ręce, po czym w końcu ruszyła w swoim kierunku, z lekkim uśmiechem na ustach.
-
Spojrzałam na Ezia, który wszedł do kawiarni.
-Chyba dobrze poszło? - zapytałam, przez chwilę patrząc na dziewczynę.
-
- Co przez to rozumiesz? - zapytał, siadając z powrotem na swoim poprzednim miejscu przy stoliku.
-
-Porozmawiałeś z nią? Wyjaśniliście sobie coś?
-
- Tsaaa... - mruknął. I miał teraz nadzieję, że Alyss nie zapyta, kim dla niego jest Lea. Niby twierdzi, że zostawiła za sobą przeszłość, ale jakoś tak... Mimo wszystko ciężko byłoby mu się przyznać przed dziewczyną, że tamta jest jego siostrą.
-
Chciałam się spytać, kim była owa dziewczyna, ale uznałam, że jeśli będzie chciał, to sam powie. Dopiłam letnią już kawę i spojrzałam na Ezia.
-Robi się późno, a my nie mamy gdzie spać... - mruknęłam.
-
Również dopił resztkę kawy. Chłodna nie jest już taka dobra, ale cóż... Odsunął lekko od siebie filiżankę.
- Mówię ci, idź do mojego kumpla. Zapewni ci odpowiednie zakwaterowanie. Ja sobie poradzę.
-
-Chyba żartujesz - rzekłam, spoglądając na niego. Moje oczy błysnęły lekko. - Nie mam zamiaru cię zostawiać. Koniec, kropka, amen czy jak kto woli.
-
Uniósł dłonie lekko w górę.
- Dobra, niech ci będzie. Może znajdzie trochę miejsca i dla mnie - westchnął z niewielkim uśmiechem.
-
-A więc idziemy? - zapytałam, gdyż robiło się ciemno.
-
- No to chodźmy - powiedział, wstając. Odniósł filiżanki i zapłacił za kawę. Wrócił do Alycii i wyszedł, kierując się w stronę domu kumpla.
-
Wyszłam zaraz za Eziem